Claude, nie masz pojęcia o tytułach, a próbujesz edukować ludzi. Profesor jako stopień naukowy oznacza, że dana osoba popełniła setki publikacji i się wdrapała na ten szczyt kariery w ten sposób, zwyczajnie bezczelnym jest nazywać takich ludzi "że kilka książek przeczytali", tym bardziej że sam wykształceniem nie grzeszysz. Ponadto w Polsce tytuły naukowe są powiązane z tytułami stanowisk akademickich, których nazewnictwo wykształtowało się za Carskiej Rosji, porównywanie tych pojęć z czymkolwiek zagranicznym powyżej magisterium (Masters Degree) jest pozbawione sensu, ponieważ tylko do poziomu magistra zostało to ujednolicone. Ponadto tak narzekasz na nadmierną tytularność, a sam ilekroć mówisz o Wakefieldzie nazywasz go doktorem - całkowicie błędnie, ponieważ ten człowiek nie jest lekarzem (co pozwalałoby na używanie tego tytułu potocznie), ani nie ma i nigdy w życiu nie miał zrobionego doktoratu, wobec czego tytułu naukowego nie posiada. Bądź konsekwentny. Dwa, w polskiej kulturze jest przyjęte, że urzędnik państwowy nazywany jest na podstawie najwyższego stanowiska jakie w przeszłości piastował, ale jest to zwrot honorowy, czyli prościej - grzecznościowy! Tak samo jak mówisz do kogoś "proszę pana" zamiast "hej ty". I nawet jeśli ktoś rozłoży sprawę na czynniki pierwsze i wytłumaczy, skąd się wzięła taka forma, to absolutnie nie znaczy że jest to forma niepoprawna. Korzenie kulturowe danego sformułowania je legitymizują. Na spiskach może i się znasz, ale bądź poważny i nie pouczaj ludzi w tematach, o których wiesz niewiele lub wręcz nic.
Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.
Byłeś świadkiem zagadkowego zjawiska? Jeśli tak, poinformuj nas o tym już dziś! Czekamy na relacje współczesne oraz z lat ubiegłych. Na życzenie świadka zapewniamy pełną anonimowość!
UWAGA: Nie odbieramy połączeń z numerów zastrzeżonych