Nie zapomnij odwiedzić strony naszych partnerów - ich lubimy, ich polecamy!

SŁUCHAJ
ZALOGUJ SIĘ
ZAMKNIJ
Radio Paranormalium - zjawiska paranormalne - strona glowna
Logowanie przy użyciu kont z Facebooka itd. dostępne jest z poziomu forum

Statek Śmierci. Tajemnica Ourang Medan


Dodano: 2014-06-15 19:53:53 · Wyświetleń: 31648
Zakładka Dodaj do zakładek · Udostępnij:  Facebook  Wykop  Twitter  WhatsApp
Ourang Medan
W lutym i marcu 1948 roku wydawana w Indonezji holenderskojęzyczna gazeta De locomotief: Samarangsch handels- en advertentie-blad opublikowała serię artykułów poświęconych katastrofie statku Ourang Medan. Prezentujemy skan jednego z nich, z fotografią mającą rzekomo przedstawiać Ourang Medan na chwilę przed zatonięciem


Od wieków żeglarze z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie złowieszcze opowieści o statkach, takich jak Latający Holender czy Mary Celeste - jakkolwiek niesamowite byłyby to przypadki, to jednak istnieje zjawisko morskie jeszcze bardziej przerażające, które włącza nie opuszczone statki, ale jednostki, których załogi zginęły w tajemniczych okolicznościach. Prawdopodobnie najbardziej wstrząsającą spośród tych wszystkich legend jest szokujący przypadek statku SS Ourang Medan.

Zgodnie z szeroko rozpowszechnianymi doniesieniami, w czerwcu 1947 roku lub, jak podają inne źródła, w lutym 1948 roku wiele statków przemierzających znajdującą się między wybrzeżami Sumatry i Malezji cieśninę Malaka donosiło o odebraniu serii tragicznych w swojej wymowie sygnałów SOS. Wiadomość pochodząca od niezidentyfikowanego statku była równie prosta co przerażająca:

"Wszyscy oficerowie, w tym kapitan, są martwi, leżą w pomieszczeniu z mapami i na mostku. Przypuszczalnie cała załoga nie żyje". Po tym komunikacie nastąpił potok niemożliwych do odczytania przekazów językiem Morse`a, w końcu nadeszła ostatnia, ponura wiadomość: "Umieram". Potem była już tylko grobowa cisza.

Silver Star przybywa na ratunek

Przyprawiająca o dreszcze tragiczna wiadomość została odebrana przez dwa amerykańskie statki oraz przez brytyjskie i holenderskie stacje nasłuchowe. Ludzie obsługujący te stacje metodą triangulacji ustalili, że pochodzą one prawdopodobnie od holenderskiego frachtowca o nazwie SS Ourang Medan, który przepływał przez cieśninę Malaka.

Wspomniany wcześniej amerykański statek handlowy Silver Star znajdował się najbliżej ustalonej lokalizacji Ourang Medan. Pierwotnie ochrzczony jako "Santa Cecilia" przez swojego armatora Grace Line (W. R. Grace & Co.), okręt został przemianowany w 1946 roku, gdy został "powołany" do służby przez Komisję ds. Żeglugi Stanów Zjednoczonych.

Wyczuwając w nadchodzącej wiadomości zaniepokojenie, kapitan i załoga Silver Star natychmiast zmienili kurs aby asystować przypuszczalnie unieruchomionej jednostce. W ciągu godzin załoga Silver Star dostrzegła unoszący się i opadający na wzburzonych wodach cieśniny Malaka statek Ourang Medan.

Gdy statek handlowy zbliżył się do złowróżbnego statku, załoga zauważyła, że na pokładzie nie było żadnych oznak życia. Amerykanie bez powodzenia próbowali nawiązać kontakt z holenderską załogą. Wtedy właśnie kapitan Silver Star podjął decyzję o wejściu na pokład statku. Gdy marynarze opuścili bezpieczny pokład Silver Star, nie mieli pojęcia, że za chwilę wejdą na pokład prawdziwego żywego koszmaru.

Gdy tylko weszli na pokład Ourang Medan, mężczyźni szybko zdali sobie sprawę, że w rozpaczliwych komunikatach nie było ani trochę przesady. Pokład statku usiany był ciałami holenderskiej załogi, oczy ich były szeroko otwarte, ramiona trzymały niewidzialnych napastników, a na twarzach utrwaliło się oblicze wyrażające agonię i cierpienie. Nawet znajdujący się na statku pies był martwy, z okropnym grymasem zastygłym na jego warczącym niegdyś pysku.

Członkowie załogi Silver Star znaleźli na mostku szczątki kapitana, zaś zwłoki oficerów pokładowych znajdowały się w sterowni i mapiarni. Oficer komunikacyjny wciąż tkwił na posterunku, tak samo martwy jak pozostali, a jego palce spoczywały na telegrafie. Zgodnie z raportami, wszystkie ciała posiadały te same przerażone wyrazy i otwarte szeroko oczy, co załoga na pokładzie.

Pod pokładem przeszukujący statek marynarze znaleźli w kotłowni całe grupy martwych ciał, jednak prawie tak samo przerażający jak to ponure znalezisko był fakt, że amerykanie - jak twierdzili - poczuli ekstremalny chłód na najniższym poziomie, nawet mimo iż temperatura na zewnątrz sięgała 110 stopni Fahrenheita. Podczas gdy zespół poszukiwawczy widział jasny dowód na to, że załoga Ourang Medan okropnie cierpiała w momencie śmierci, marynarze nie mogli jednak odnaleźć na szybko rozkładających się zwłokach żadnych ran ani uszkodzeń. Nie stwierdzono również żadnych uszkodzeń na statku.

Kapitan Silver Star postanowił przywiązać liną Ourang Medan do swojego statku i odholować go do portu, gdy jednak załoga przymocowała linę do holenderskiej jednostki, zauważyła złowieszcze kłęby dymu wydobywające się z niższych pokładów, szczególnie z pokładu nr 4.

Członkowie wysłanej ekipy ledwie zdążyli odciąć linę holowniczą i powrócić na pokład Silver Star, nim Ourang Medan eksplodował z tak ogromną siłą, że "podniósł się na wodzie i szybko zatonął".

Załoga obserwowała, jak holenderska jednostka zniknęła w morskiej toni, niewątpliwie oddychając z ulgą, że lina holownicza nie pociągnęła na dno również i ich statku.

Wodny grób, który pochłonął Ourang Medan, w mig usunął go z powierzchni Ziemi i natychmiast wepchnął do świata mitów i legend. To, oczywiście, uczyniło katastrofę Ourang Medan jedną z najbardziej popularnych i intrygujących zagadek morskich współczesnej epoki, co każe nam zadać najbardziej podstawowe pytanie...

Co się stało z Ourang Medan?

Podczas gdy plotki o makabrycznym odkryciu Silver Star szeroko krążyły po szlakach handlowych Wschodnich Indii, pierwsze oficjalne zeznanie dotyczące tego zdarzenia wydrukowano dopiero w maju 1952 roku w "Protokole z działalności Komisji Handlu Morskiego" (Proceedings of the Merchant Marine Council), opublikowanym przez Straż Przybrzeżną Stanów Zjednoczonych. Zamieszczone tam zeznanie opisywało alarmujący stan holenderskiej załogi, z nawet tak daleko idącymi fragmentami jak ten:

"Ich zastygłe twarze zwrócone były w stronę słońca... wpatrując się jak gdyby w strachu... usta były szeroko otwarte, a oczy wpatrywały się"

Ourang Medan
Podejrzanej proweniencji fotografia, mająca przedstawiać zwłoki jednego z członków załogi Ourang Medan (możliwe, że to fałszywka)


Statek, który nigdy nie istniał

Pierwszy problem przy określaniu, co stało się z tym niesławnym już holenderskim frachtowcem, stanowi fakt, że prawdopodobnie nie istnieją żadne oficjalne zapiski mówiące, że taki statek kiedykolwiek istniał. Wiemy na pewno, że istniał Silver Star - aczkolwiek w roku 1947 został on przejęty przez kompanię transportową Grace Line, która przemianowała statek na Santa Juana - w dokumentach nie ma jednak śladu po Ourang Medan.

Niektórzy badacze spekulowali, że jeśli Ourang Medan istniał naprawdę, prawdopodobnie pochodził z Sumatry, która była w tym czasie holenderską kolonią nazywaną Holenderskimi Indiami Wschodnimi. W języku indonezyjskim "Ourang" oznacza "człowieka", "Medan" zaś to największe miasto na Sumatrze, co mogłoby określać ten tajemniczy frachtowiec jako "Człowiek z Medan". Gdy jednak etymologia nazwy może dawać pewne wskazówki co do pochodzenia statku, nie istnieje żadna dokumentacja odnosząca się do Ourang Medan.

Pisarz i historyk, Roy Bainton, który w temacie SS Ourang Medan wykonał jedno z najbardziej wyczerpujących i odkrywczych śledztw, próbując dotrzeć do prawdziwej historii "statku śmierci" utknął w martwym punkcie. W pierwszej kolejności zajrzał do zwyczajnych źródeł, nie udało mu się jednak znaleźć niczego ani w zapiskach Lloyda ani w Słowniku Katastrof Morskich z lat 1824-1962.

Następnie skontaktował się z Admiralicją Zjednoczonego Królestwa, Rejestrem Transportu Morskiego i Żeglarstwa oraz Narodowym Muzeum Morskim w Greenwich, i od wszystkich tych instytucji dowiedział się, że jedyne miejsce, w którym można sprawdzić holenderskie zapiski żeglugowe, znajduje się w Amsterdamie. Bainton przeszukał dokumentację holenderską oraz dokumenty Zarządu Żeglugi Morskiej w Singapurze, bez rezultatu.

I gdy już miał się poddać i określić całą historię jako starą morską legendę, z Baintonem skontaktował się mieszkający w niemieckim Essen profesor Theodor Siersdorfer, który badał te sprawę przez prawie 50 lat i jako pierwszy ujawnił nazwy dwóch amerykańskich statków, które odebrały sygnały SOS od Ourang Medan.

Siersdorfer pokazał również Baintonowi 32-stronicową książeczkę napisaną w 1954 roku przez Otto Mielke, zatytułowaną "Das Totenschiff in der Südsee" (Statek Śmierci na Morzu Południowym). Mielke sprawiał wrażenie, że dużo wie o trasie, ładunku, tonażu i mocy silników Ourang Medan, przypuszczalnie znał nawet nazwisko kapitana. Zastanowić należy się nad tym, czy Mielke miał kontakt z którymś z trudnych do odnalezienia członków załogi Silver Star.

Pamflet autorstwa Mielke stanowi również źródło daty "czerwiec 1947", dodał także kolejny element do tej zagadki, który pomógł ożywić zainteresowanie Baintona tym projektem. Tym intrygującym nowym fragmentem możliwego dowodu jest informacja, że na pokładzie 4 Ourang Medan mogły znajdować się wyjątkowo śmiercionośne nielegalne substancje. Według Baintona:

"...istnieje zwodnicze, możliwe wyjaśnienie śmierci załogi oraz zniknięcia Ourang Medan z dokumentów. Mielke wspomina o mieszanym, śmiercionośnym ładunku holenderskiego statku, składającym się z cyjanku potasu i nitrogliceryny".

Nie trzeba mówić, że taka mieszanka byłaby wystarczająco niebezpieczna w laboratorium przy zachowaniu najwyższych środków bezpieczeństwa, jednak jako ładunek transportowany przez wzburzone morze stanowiło to potencjalny koszmar, który mógł tłumaczyć nie tylko niemożliwą do wyjaśnienia śmierć holenderskiej załogi, ale następującą po niej eksplozję, która pochłonęła frachtowiec.

Ourang Medan
Fotografia mająca rzekomo przedstawiać frachtowiec Ourang Medan, powielana przez źródła poświęcone tej jednostce


Jeszcze bardziej przerażające wydaje się to, że według Baintona Ourang Medan przypuszczalnie przemycał gaz paraliżujący lub nawet jeszcze bardziej zdradliwą broń biologiczną wytwarzaną przez zbrodniczą organizację japońskich naukowców, których potworne eksperymenty można by przyrównać do tych przeprowadzanych przez nazistów. Ta diaboliczna organizacja była nazywana skromnie...

Jednostka 731

Nazywana przez okolicznych mieszkańców "jaskinią kanibali", Jednostka 731 została założona w 1932 roku przez wybitnego, aczkolwiek nierozważnego japońskiego bakteriologa Shirō Ishii.

Jednostka miała być tajnym działem badawczym i rozwojowym, którego głównym celem było wytworzenie najbardziej śmiertelnych postaci broni chemicznej i bakteriologicznej znanej człowiekowi, a tym samym zapewnienie Japonii zwycięstwa nad każdym potencjalnym wrogiem.

Ishii założył Jednostkę 731 (zwaną "Jednostką Tongijską") w czasie II wojny chińsko-japońskiej, jednak tak naprawdę nie dokonał zbyt wiele złego do momentu gdy objął nadzorem budowę nowych obiektów badawczych na terenie dystryktu Pingfang w chińskiej prowincji Harbin, okupowanego przez Armię Imperium Japońskiego. To właśnie tam naukowcy z jego oddziału przeprowadzali niektóre spośród najbardziej godnych pożałowania eksperymentów biologicznych, jakie ludzkość poznała w czasie II wojny światowej.

Jeszcze bardziej niewybaczalny był fakt, że ta groteskowa kabała w swoich przerażających eksperymentach wykorzystywała żywych ludzi - w tym kobiety i noworodki, a same eksperymenty zawierały wszystko, począwszy od wystawiania na działanie temperatur poniżej zera, skończywszy na wiwisekcji ludzkich noworodków w celu zbadania wpływu toksycznych materiałów na żywe organy.

Niemniej jednak, generał Douglas MacArthur, przypuszczalnie w interesie obrony narodowej, potajemnie zapewnił Ishiiemu i jego zespołowi immunitet, w zamian za dostarczenie Stanom Zjednoczonym badań nad bronią biologiczną, nie bacząc na popełnione przez nich zbrodnie - których znaczenie Bainton opisał następująco:

"Celem Jednostki 731 było znalezienie broni chemicznej, gazowej lub biologicznej w celu wygrania wojny. W ukryciu przeprowadzano eksperymenty na bezbronnych więźniach z Australii, Ameryki, Rosji, Chin i Wielkiej Brytanii - były to jedne z najgorszych kiedykolwiek popełnionych zbrodni wojennych".

Co do tego, dlaczego te niebezpieczne materiały umieszczono na pokładzie Ourang Medan podczas gdy można je było przetransportować drogą powietrzną do tajnego laboratorium, Bainton spekulował, że być może rząd USA - albo jakaś inna światowa siła polityczna - postanowił wykorzystać w tym celu tak powolny i niebudzący podejrzeń pojazd jak holenderski frachtowiec ze względu na bezpieczeństwo i tajność:

"W jaki więc sposób ten śmiercionośny ładunek w tym trudnym czasie był transportowany przez Morze Poudniowochińskie oraz Cieśninę Malaka? Nie drogą powietrzną; perspektywa rozbicia się samolotu transportowego z kilkoma tonami śmiercionośnego gazu na pokładzie była zbyt przerażająca. Nie, zamiast tego wynajęto nic nieznaczący stary parowiec, najlepiej ze słabo opłacaną załogą z zagranicy, ładunek umieszczono w starych zdezelowanych zbiornikach po ropie i, jak na prawdziwych przemytników przystało, liczono na szczęście i przymknięte oko władzy".

Bainton uznał, że morska woda mogła dostać się do ładowni, reagując z niebezpiecznym ładunkiem, co spowodowało uwolnienie się trujących gazów, które z kolei spowodowały uduszenie się załogi. W tym momencie nacierająca słona woda mogła wejść w reakcję z nitrogliceryną, powodując eksplozję, która ostatecznie przyczyniła się do zatonięcia jednostki. Bainton posunął się nawet do spekulowania, dlaczego rząd USA uczynił tak daleko idące starania w celu usunięcia wszelkich wzmianek o istnieniu frachtowca:

"Jeśli zaakceptujemy, z uwagi na naturę śmierci załogi, fakt że statek przewoził śmiertelnie niebezpieczne gazy lub środki chemiczne oraz że rzeczywiście był to statek holenderski, to gdyby ta wiadomość została opublikowana, to stanowiłoby to duży problem dla każdego zaangażowanego w to rządu, szczególnie w świetle Konwencji Genewskiej. Stąd biorą się martwe punkty, na które trafia każdy badacz. Ta historia istnieje, ponieważ - tak jak gazy - wydostała się na zewnątrz".

Czy więdc powinniśmy wierzyć, że taki był los statku Ourang Medan i jego załogi? Czy był to tylko tragiczny w skutkach wypadek, będący efektem połączenia niebezpiecznych chemikaliów z nitrogliceryną na wzburzonym morzu? Jeśli jest to autentyczny przypadek, to taka możliwość wydaje się równie prawdopodobna jak każda inna, nie oznacza to jednak, że to jedyna wersja, jaką proponują badacze. Chyba najdziwniejsza wersja, na jaką trafiłem, głosi, że nieszczęsna załoga padła ofiarą...

ZJAWISKA PARANORMALNEGO

W 1953 roku Frak Edwards i Robert V. Hulse przytoczyli podstawową wersję tej legendy na łamach magazynu "Fate", zaś w 1955 roku w swojej książce "The Case for the UFO" astronom, pisarz i poważany badacz "Eksperymentu Filadelfijskiego" Morris K. Jessup teoretyzował, że załoga Ourang Medan z nieznanego powodu mogła zostać zaatakowana przez istoty pozaziemskie.

Inni entuzjaści tematyki zjawisk nadprzyrodzonych [w oryginale pada określenie "Fortean" od nazwiska Ch. Forta - przyp. Ivellios] teoretyzowali, że pechowa holenderska załoga napotkała na złowieszcze widmo morskie lub statek-widmo pełen ponurych, nieumarłych piratów. Istnieje wątpliwy dowód, którego osoby wierzące w paranormalne wyjaśnienie używają dla potwierdzenia swojej teorii, a jest nim całkowity brak naturalnej przyczyny śmierci oraz wyrazy przerażenia utrwalone na twarzach umierających żeglarzy. Dodajmy do tego nienaturalny chłód w pokładzie towarowym i przyjęcie, że niektórzy ze zmarłych żeglarzy wyciągali ręce do czegoś, co uznano za nieznanego przeciwnika, i już mamy wszystkie składniki starej żeglarskiej opowieści.

Niewątpliwie jest to dość słaby dowód na przypuszczalną interakcję z wrogo nastawionymi kosmitami lub złośliwymi fantomami, trudno jednak oskarżać tworzących legendy marynarzy o próbę dodania trochę przyprawy do historii opowiadanej wybałuszającym oczy dzieciom przy ogniskach na skalistych wybrzeżach... lub nawet totalnym świeżakom. Jeśli więc założymy przez chwilę, że odstawiamy zjawiska paranormalne, wówczas musimy się zmierzyć z...

PRZYCZYNAMI NATURALNYMI

Przyjmując, że za śmierć na pokładzie Ourang Medan nie są odpowiedzialne ani siły nadprzyrodzone ani też trujące wojenne bronie, to czy wówczas przyczyną mogłoby być przerażające zjawisko naturale lub nawet prosty wypadek, który pochłonął życie tych holenderskich marynarzy? Wyobraźmy sobie incydent włączający...

BAŃKI METANU

Być może najstraszniejszą z teorii zaproponowanych przez zwolenników naturalnych wyjaśnień śmierci holenderskiej załogi jest ta głosząca, że załoga Ourang Medan udusiła się oparami trującego metanu, który wydobywał się z pęknięć w dnie oceanu i który zatruł marynarzy, nim ostatecznie przyczynił się do zniszczenia statku.

Choć myśl o przypadkowych wybuchach metanu, który najpierw zabija załogę a potem niszczy całe jednostki, jest przerażająca, to wyjaśnienie wydaje się naciągane, ponieważ nie bierze pod uwagę gwałtownej eksplozji, opisywanej przez załogę Silver Star. Jeśli więc to nie bąble metanu były odpowiedzialne za tragedię, to być może winę za to ponosi...

POŻAR W KOTŁOWNI

Pisarz Vincent Gaddis w swojej książce "Invisible Horizons" (Niewidzialne Horyzonty) z 1965 roku zakładał, że za zniszczenie statku mógł być odpowiedzialny niewykryty pożar lub błąd techniczny w kotłowni.

Gaddis twierdził, że z kotłowni mógł się wydostawać tlenek węgla, który zabił wszystkich na pokładzie, podczas gdy pożar powoli rozprzestrzeniał się, ostatecznie zapalając paliwo i wywołując eksplozję na statku.

Choć teoria ta brzmi logicznie, prawda może być jeszcze prostsza, a cała ta historia nie jest niczym więcej jak tylko...

FAŁSZERSTWEM

Pomimo twierdzenia Bates`a, że zapiski mogły zostać umyślnie zniszczone przez grupę rządowych konspiratorów, fakt że nie istnieją żadne dokumenty dotyczące Ourang Medan wciąż pozostaje kłopotliwym szczegółem.

Jeśli zestawimy to z faktem, że żaden z członków załogi Silver Star nigdy nie ujawnił się i nie opowiedział swojej wstrząsającej historii, otrzymamy wszystkie znaki charakterystyczne dla dobrej, staromodnej historii z duchami, wymyślonej przez marynarzy podczas długich godzin spędzonych na morzu.

Pomimo tego, fakt że Straż Przybrzeżna Stanów Zjednoczonych wydaje się potwierdzać tę historię, i że inni autorzy zajmujący się tematyką nautystyczną włożyli tak wiele czasu i tak wiele pracy aby umożliwić sobie dotarcie do prawdy, przydaje całej tej sprawie aury wiarygodności.

PODSUMOWANIE

W ostatecznym rozrachunku, jeśli ktokolwiek wie, co tak naprawdę stało się z Ourang Medan i jego załogą, nie mówi tego, obojętnie jednak jaka jest prawda na temat tej niezgłębionej tragedii, wciąż pozostaje ona jedną z najbardziej kłopotliwych i z oczywistych powodów przerażających zagadek morskich XX wieku... i nawet jeśli nie jest ona tak popularna jak cała gama innych historii o statkach-widmo pływających po głębokich wodach, jest ona w każdym fragmencie przerażająca.

Rob Morphy, mysteriousuniverse.org
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios

Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Komentarze · Dodaj komentarz
  • Andrus
    (2015-07-04 22:49:24)
    | 📧 email | 👮 raport

    Zdjęcie domniemanego członka załogi widziałem kiedyś w pewnym artykule z "Focusa", ale ten artykuł był poświęcony kobiecie, która przez kilkadziesiąt lat była zamrożona. Kiedy znajdę, podam źródła...


    | Odpowiedz



  • sim
    (2017-01-02 17:08:14)
    | 👮 raport

    Wersję o transporcie dla jednostki 731 kontrolowanej już przez USA obala to, że odkryto wcześniejsze wzmianki nt. historii Ourang Medan w brytyjskiej prasie (artykuły The Daily Mirror i The Yorkshire Evening Post z 1940 r.).


    | Odpowiedz



  • Seru
    (2017-08-30 17:20:36)
    | 👮 raport

    Historia jest zmyślona, nie jest możliwe żeby zaginęła dokumentacja statku, wszystkie archiwum portowe i brak jakiejkolwiek wzmianki że taki statek istniał. Co więcej, o katastrofach morskich dowiadujemy się z reguły następnego dnia, dlaczego pierwszy artykuł pojawił się 5 lat po rzekomej katastrofie w '52 roku. Każda teoria wyjaśniająca tą tajemnice posiada brakujący element i jest nielogiczna z założeniami.
    Przykład:
    1. Broń biologiczna/ chemiczna- dlaczego załodze silver star nie zaszkodziła, dotarcie na tak uczęszczanym szlaku zajmie kilka godzin (do titanica dotarto po 4h), więc cała trucizna nie mogła zniknąć.
    W każdej przedstawionej teorii widzę braki logiczne.
    2. Metan, to skoro spowodował uduszenie załogi to czemu nie zaszkodził załodze silver star, pozwolił jej spokojnie wyjść i buum?
    Jedyna sensowna teoria: statek nigdy nie istniał (lub istniał w przeszłości lecz był to inny statek) i cała historia została zmyślona.


    | Odpowiedz



Dodaj komentarz
Twój nick:
E-mail (opcjonalnie):
Komentarz:



Powiadamiaj o odpowiedziach na mój komentarz
(wymagany email):

Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.

Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.
Tagi
Inne artykuły
z działu
SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI
PROGRAM NA DZIŚ
WESPRZYJ
RADIO PARANORMALIUM
POLECANE KSIĄŻKI
NAJNOWSZE FILMY
Arkadiusz Miazga
Czas Tajemnic - blog Damiana Treli
Forum Portalu Infra
Głos Lektora
Instytut Roberta Noble
Księgarnia-Galeria Nieznany Świat, księgarnia ezoteryczna, sklep ezoteryczny, online, Warszawa
Paranormalne.pl
Player FM
Portal Infra
Poszukiwacze Nieznanego. Blog Arkadiusza Czai
Poznajemy Nieznane
The Monroe Institute Polska
UFO-Relacje.pl - polska baza relacji o obserwacjach UFO
Skontaktuj się z nami
tel 32 7460008 tel kom. 530620493 Skype radio.paranormalium.pl E-mail: radio@paranormalium.pl Formularz kontaktowy Polityka prywatności
Copyright © 2004-2024 by Radio Paranormalium