Nie zapomnij odwiedzić strony naszych partnerów - ich lubimy, ich polecamy!

SŁUCHAJ
ZALOGUJ SIĘ
ZAMKNIJ
Radio Paranormalium - zjawiska paranormalne - strona glowna
Logowanie przy użyciu kont z Facebooka itd. dostępne jest z poziomu forum

Katastrofa UFO w stanie Nowy Meksyk w USA w 1945 roku


Dodano: 2014-03-27 18:50:10 · Wyświetleń: 10013
Zakładka Dodaj do zakładek · Udostępnij:  Facebook  Wykop  Twitter  WhatsApp
Remigio Baca, Jose Padilla, UFO
Miejsce upadku UFO dzień później (rekonstrukcja)


Tuż przed świtem 16 lipca 1945 roku naukowcy zdetonowali pierwszą na świecie bombę atomową w Trinity, około 20 mil na południowy wschód od San Antonio w stanie Nowy Meksyk w USA. Trzy tygodnie później, 6 i 9 sierpnia, Stany Zjednoczone doprowadziły do dramatycznego końca II wojny światowej, zrzucając bomby na japońskie miasta Hiroszima i Nagasaki.

6 sierpnia świat po raz pierwszy dowiedział się, że zdarzenie z Trinity, które przeraziło świadków w San Antonio, nie było "[eksplozją w] magazynie amunicji zawierającym materiały wysoce eksplozywne i pirotechniczne", jak donosiło wojsko. Była to bomba atomowa, "śmierć, niszczyciel świata", jak to ujął uczestniczący w projekcie fizyk J. Robert Oppenheimer.

Działo się to w tyglu podejrzliwości i zniechęcenia spowodowanych tym, że mały kontyngent amerykańskiej armii przeszedł przez San Antonio prawie niezauważony między połową a końcem sierpnia 1945 roku, wykonując tajne zadanie.

O tej misji, okrytej wówczas całunem milczenia, napisano niewiele lub nic. Szczegóły wojskowe wyszły jednak przypuszczalnie z Poligonu Testowego White Sands, na wschód od miejsca, w którym zdetonowano bombę. Była to operacja odzyskiwania, przeprowadzona docelowo na pokrytej jadłoszynami i komosami pustyni na zachód od dawnej drogi US-85, obecnie Milepost 139, stanowiącej wylot drogi międzystanowej 25 w San Antonio.

W ciągu kilku dni zmęczeni żołnierze armii amerykańskiej ładowali rozbite szczątki latającego urządzenia na platformę wielkiej ciężarówki i wywozili je.

Remigio Baca, Jose Padilla, UFO
Ilustracja autorstwa Johna Nasha sporządzona na podstawie opisów Reme i Jose. Zobaczywszy tę rekonstrukcję, Reme stwierdził: "Prawie jak bym tam był... lepiej tego nie da się przedstawić"


Świadkami tego zdarzenia było dwóch mieszkańców San Antonio, Remigio Baca i Jose Padilla, którzy utrzymują, że miało ono miejsce ponad wszelką wątpliwość między 20 a 25 sierpnia 1945 roku.

Padilla i Baca, wówczas w wieku odpowiednio 9 i 7 lat, z pobliskich gór w tajemnicy obserwowali większość prac wykonywanych przez żołnierzy. Ich zainteresowanie wzięło się z tego, iż jako pierwsi dotarli na miejsce katastrofy [statku powietrznego].

Ujrzeli tam długą, szeroką dziurę w ziemi, na końcu której znajdował się leżący bokiem częściowo zakopany obiekt, wokół którego znajdowały się szczątki rozrzucone na dużym obszarze. Sądzili wówczas, i sądzą do dziś, że obiektem kierowały wyraźnie nieludzkie formy życia, które pozostały przy życiu i poruszały się w pierwszych minutach po upadku.

Przekazali swoje odkrycie ojcu Jose, Faustino Padilla, na którego ranczu rozbił się ten pojazd. Niedługo potem Faustino odwiedził przedstawiciel wojska, prosząc o zezwolenie na usunięcie obiektu.

W czasie swoich szkolnych lat Jose i Remegio, najlepsi przyjaciele, czasami szeptali o wydarzeniach z tamtego sierpnia, które miały miejsce przed wszystkimi innymi zagadkowymi incydentami z udziałem UFO w Nowym Meksyku, idąc jednak za radą swoich rodziców i zaprzyjaźnionego policjanta, nie mówili o tym innym osobom.

Z czasem jednak zdali sobie sprawę z wagi tego, co widzieli, gdy na całym terytorium USA mnożyły się historie o UFO i latających spodkach, a szczególnie zaś - gdy w centralnej części Nowego Meksyku zabroniono rozmów na ten temat.

Jednym z najważniejszych był raport służbowy z 24 kwietnia 1964 r. sporządzony przez oficera policji w Soccoro, Lonnie Zamora, dotyczący "obsadzonego" UFO zaobserwowanego na południe od Soccoro, w odległości mniej niż 10 mil na północ od dotąd niezauważonego miejsca upadku na ranczu Padilla z 1945 roku.

W czasie gdy zaczęły się pojawiać doniesienia o UFO i latających spodkach, Jose i Remigio od dawna nie mieszkali już na tym obszarze, i choć obydwaj śledzili zdarzenia w hrabstwie Soccoro, utracili ze sobą kontakt i nigdy nie rozmawiali razem o rozwijającym się zjawisku.

Reme przeniósł się do Tacoma w stanie Washington jeszcze będąc w szkole średniej, Jose zaś przeprowadził się do Rowland Heights w stanie California. Dwa lata temu jednak, ponad czterdzieści lat od ostatniego spotkania, spotkali się przypadkiem w Internecie, poszukując informacji o swoich przodkach. To właśnie wówczas wzrosło w nich ponownie zainteresowanie najbardziej intrygującym zdarzeniem z ich dzieciństwa.

Podczas jednej z rozmów Remegio i Jose postanowili opowiedzieć swoją historię doświadczonemu reporterowi Benowi Moffettowi, koledze ze szkoły podstawowej w San Antonio, który zgodnie z ich wiedzą podzielał ich zrozumienie kultury i atmosfery San Antonio z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, i który znał ten teren, nazwy miejsc, oraz ludzi. Oto historia Remegio i Jose taka, jaką opowiedzieli Moffettowi.

------------------------------

SAN ANTONIO, stan NOWY MEKSYK, USA - W gęstym powietrzu unosił się gryzący acz przyjemny zapach komosy [właściwie chodzi o roślinę, która nie posiada polskiej nazwy, a która w języku angielskim nazywa się "greasewood" - przyp. Ivellios], gdy dziewięcioletni Jose Padilla i jego siedmioletni przyjaciel Remigio Baca dosiedli konia sierpniowego ranka 1945 roku aby odnaleźć krowę, która urodziła cielaka.

Zapach komosy, obecnie częściej nazywanej krzewem kreozotowym, zwrócił ich uwagę, gdy oddalali się od swojego domostwa na swoich koniach, Bole i Dusty. Zapach kreozotu pojawia się tylko gdy jest wilgotno, a jego obecność w powietrzu oznacza, że gdzieś w okolicy spadł deszcz.

Gdy więc tak podążali ścieżką do rancza Padilla, myśleli o błyskawicznej powodzi, która mogła wydarzyć się w Walnut Creek lub w którymś z pobliskich strumieni, gdyby nadeszła wielka burza. Ulewne deszcze nie są rzadkie późnym latem na północnych krańcach pustyni Chihuahua w centralnej części Nowego Meksyku, szczególnie w pobliżu znajdujących się na zachodzie gór Magdalena Mountains.

Poza pewnym niebezpieczeństwem związanym z przebywaniem z dala od dorosłych, dla Jose i Reme była to rutynowa wyprawa. Widok młodych chłopców przemierzających w ramach obowiązków dalekie pola nie był niczym dziwnym w latach wojny. W ostatnim wywiadzie Jose przyznał: "Potrafiłem jeździć konno nim nauczyłem się chodzić. Oczekiwano, że wykonamy naszą część pracy. Poszukiwanie krowy dla mojego ojca, nawet w sierpniowe upały, nie było wcale złe".

Przebywszy kawał drogi, znaleźli się na terenie zbyt nierównym dla końskich kopyt, Jose postanowił więc je uwiązać i zdjąć uzdę, aby mogły się paść. Zauważył krzak jadłoszyny, pod którym krnąbrna krowa mogła urodzić cielaka, następnie chłopcy przeszli na drugi koniec pełnego kamieni i kaktusów pola, aby mu się przyjrzeć. Gdy przechodzili, narzekając na ciernie, chmury burzowe zaczęły się przemieszczać. Znaleźli schronienie pod półką skalną, w pewien sposób chronieni od piorunów, które nagle zaczęły walić w okolicy.

Burza szybko minęła i gdy chłopcy wyszli spod półki, terenem wokół nich zatrzęsło inne jasne światło, któremu towarzyszył huk. Nie przypominało to grzmotu pioruna. Kolejny eksperyment w White Sands? Nie, to wydawało się zbyt bliskie. "Myśleliśmy, że to doszło z następnego kanionu, po drugiej stronie od Walnut Creek, gdy szliśmy w tamtym kierunku, usłyszeliśmy krowę znajdującą się pod kępką jadłoszyn", mówił Reme. W rzeczy samej, była to krowa Padilli, liżąca białego cielaka.

Chłopcy szybko upewnili się, że cielak był zdrowy i wypielęgnowany, postanowili więc wynagrodzić swój trud małym posiłkiem, który przyniósł ze sobą Jose - tortillą, sokiem ze stołówki i jabłkiem.

Gdy konsumowali posiłek, Jose zauważył dym nad ścieżką po drugiej stronie od Walnut Creek, głównego dopływu od gór do rzeki Rio Grande.

Zignorowawszy swoje zadanie, obaj chłopcy poszli w kierunku tego dymu, a to co zobaczyli, spowodowało, że "włosy stanęły im dęba". "W ziemi znajdowało się wyżłobienie wielkości boiska do piłki nożnej, a na jego końcu sterczał okrągły obiekt", wspominał Reme. Z powodu ogromnego dymu obiekt był "ledwie widoczny". "To miało kolor starego czajnika, który moja matka zawsze starała się wypolerować, mętny metaliczny kolor", mówił Reme.

Podeszli bliżej i zauważyli gorąc dochodzący z wraku oraz płonące krzaki. "Czuliśmy to ciepło przez podeszwy naszych butów", mówił Reme. "Wciąż było wilgotno od deszczu, duszno, i trudno było podejść bliżej".

Szybko wycofali się, aby porozmawiać na ten temat, ochłonąć, napić się soku i uspokoić nerwy, obawiając się, że we wraku mogą znajdować się ofiary [wypadku].

Następnie podeszli podobnie w kierunku tego miejsca. Wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Gdy chłopcy czekali na opadnięcie temperatury, zaczęli sprawdzać resztki obiektu pozostawione na ogromnym zaśmieconym polu. Reme podniósł kawałek cienkiego lśniącego materiału, który według niego przypominał "cynową folię ze starych oliwkowych paczek papierosów marki Phillip Morris".

"Materiał był pofałdowany i wciśnięty pod kamień, który prawdopodobnie spadł tutaj w trakcie kolizji", mówił Reme. "Gdy wyciągnąłem ten materiał, sam się rozwijał. Zwinąłem go, a on znów się rozwinął". Reme włożył go do swojej kieszeni.

W końcu chłopcy byli w stanie przejść przez pole pełne szczątków, choć obawiali się najgorszego i nie byli na to do końca przygotowani. "Twarz zakryłem dłonią i patrzyłem przez palce", wspominał Reme. "Wydawało się, że starszy ode mnie Jose lepiej sobie z tym radzi".

Gdy zbliżyli się [do obiektu], wydawało im się, że dostrzegli ruch wewnątrz głównej części pojazdu.

"W środku przemieszczały się dziwnie wyglądające stworzenia", mówił Reme. "Wyglądały na podenerwowane. Przesuwały się szybko, tak jakby potrafiły przemieszczać się w mgnieniu oka z miejsca na miejsce. Były to cieniste i bezwyrazowe ale niewątpliwie żywe istoty".

Reme nie chciał spotkania z czymkolwiek i kimkolwiek kto był wewnątrz. "Jose tak bardzo się nie bał, ja jednak powiedziałem mu, że powinniśmy stąd iść. Pamiętam, że czuliśmy zainteresowanie tymi stworzeniami. Wydawały się podobne do nas - niegroźnych dzieci. Byliśmy jednak przestraszeni i zmęczeni. Poza tym, robiło się już późno".

Chłopcy wrócili tą samą drogą, ignorując krowę i cielaka. Krótko po zapadnięciu zmroku wsiedli na konie i gdy dotarli do domu Padilla, było już ciemno.

Faustino Padilla zapytał o krowę i dostał szybki raport. "Znaleźliśmy też coś jeszcze", powiedział Jose i przedstawił całą historię w sposób szybki i prawie niespójny. "Trudno to wytłumaczyć, ale to było długie i okrągłe, no i było tam też ogromne wyżłobienie, i byli tam ci hombrecitos (mali chłopcy)".

Ich historia rozwijała się, gdy ojciec Jose cierpliwie słuchał. "Latali w kółko jak zdesperowani. Byli jak dzieci. Nie mieli włosów", mówił Jose.

Remigio Baca, Jose Padilla, UFO
Jeden z fragmentów obiektu zabranych z miejsca katasstrofy (za: Paola Harris)


"Sprawdzimy to jutro i pojutrze", powiedział Faustino, niewzruszony i przypuszczalnie nie martwiący się przynajmniej o ocalałych lub o problemy medyczne. "To musi być coś, co zgubiło wojsko i nie powinniśmy tego ruszać. Reme, Jose, zostawcie tutaj swoje konie, odwiozę was do domu, bo już jest późno".

Dwa dni później około południa policjant stanowy Eddie Apodaca, przyjaciel rodziny, który został wezwany przez Faustino, pojawił się w domu Padilla. Jose i Reme zaprowadzili Apodaca i ojca Jose na miejsce wypadku dwoma samochodami - pick-upem i samochodem policyjnym. Gdy nie mogli już dalej jechać, zaparkowali i weszli na wzgórze, z którego chłopcy po raz pierwszy dostrzegli wrak.

Gdy weszli na szczyt, zauważyli, że krowa i cielak przeniosły się w inne miejsce, prawdopodobnie w poszukiwaniu pastwiska, następnie przeszli niewielką odległość, aby się rozejrzeć. Kolejny raz Jose i Reme ogłupieli.

Wraku nigdzie nie było.

"Co mogło się z nim stać?", zapytał Reme.

"Ktoś musiał go zabrać", odparł Jose.

Apodoca i Faustino uważnie wpatrywali się w chłopców, ale nie oskarżającym wzrokiem, próbując to wszystko zrozumieć. Wszyscy zeszli jednak w dół kanionu, i nagle, mówiąc słowami Reme - "jak gdyby magicznie", obiekt pojawił się ponownie.

"Ze szczytu wzgórza obiekt zlewał się z otoczeniem", wyjaśnił w wywiadzie Reme. "Słońce znajdowało się pod innym kątem, a obiekt był zakurzony i otoczony szczątkami", które - jak sądził - ktoś mógł tutaj sprowadzić po wypadku.

Apodoca i Faustino podeszli do pojazdu, a następnie wspięli się do środka, każąc jednocześnie Jose i Reme zatrzymać się niedaleko. "Nie widzę tych hombrecitos", stwierdził Reme.

"Nie", odpowiada Jose. "Ale spójrz na te ślady w ziemi, tak jakbyś przeciągnął nad tym grabie".

"Duży obszar usiany śmieciami został uprzątnięty", wspomina Reme. "Kto to zrobił i kiedy, nie mam pojęcia. Może ktoś z wojska? Przy użyciu helikoptera? A może załoga pojazdu?".

Główna część pojazdu pozostała jednak na miejscu, wraz z porozrzucanymi dookoła dziwnymi fragmentami.

Reme pamięta, że teraz nadszedł czas aby dorośli pouczyli Reme i Jose. Według niego, Faustino powiedział: "Słuchajcie uważnie. Nie mówcie o tym nikomu. Reme, Twój tata rozpoczął właśnie pracę dla rządu. Nie musi o tym nic wiedzieć. To mogłoby sprowadzić na niego kłopoty".

Faustino również pracował dla rządu w Rezerwacie Przyrody Bosque del Apache, a samo ranczo było wydzierżawione od władz federalnych. Według Jose, Faustino był patriotą i chciał być uczciwy wobec rządu federalnego.

"Rząd nazywa to balonami pogodowymi", dodał policjant. "Jestem tutaj, aby pomóc Faustino wraz z rządem odzyskać obiekt. Będą chcieli to stąd zabrać".

"Ale to nie wygląda jak balony, które widzieliśmy wcześniej", powiedział Reme. "One byy małe, prawie jak latawce".

"Masz rację, Reme. Este es un monstruso, que no Eddie?" (To jest ogromne, prawda, Eddie?), odpowiedział Faustino.

"Tak, z pewnością", potwierdził policjant.

"A ci hombrecitos?", upierał się Reme.

"Może tylko Ci się wydawało, że ich widziałeś", stwierdził Faustino. "A może ktoś ich stąd zabrał, albo sami się wynieśli".

Następnie poszli do domu. Krowa i cielak również wróciły nazajutrz lub pojutrze.

Armia USA nie przekazała opinii publicznej żadnych informacji [na temat obiektu], a - jak twierdzą Reme i Jose, obecnie po sześćdziesiątce - rodzinie Padilla wmówiono, że był to "balon pogodowy". Obydwaj utrzymują, że armia zrobiła wszystko, aby utajnić operację, posuwając się nawet do sfabrykowania jakiejś historii stanowiącej przykrywkę dla swojej misji na ranczu.

Operacja odzyskania obiektu tak naprawdę dwa dni po tym, jak Reme, Jose, ojciec Jose, Faustino oraz policjant stanowy i przyjaciel rodziny Eddie Apodaca odwiedzili to miejsce 18 sierpnia 1945 roku. To właśnie wtedy w domu rodziny Padilla w San Antonito w południowym San Antonio pojawił się meksykański sierżant o nazwisku Avila.

Po krótkiej rozmowie sierżant Avila zajął się sprawą. Jak wspominają Reme i Jose, i czego zresztą dowiedzieli się później od Faustino, rozmowa wyglądała następująco:

"Jak Pan zapewne wie, na Pana posesji znajduje się balon pogodowy", powiedział Avila. "Musimy zainstalować metalowe ogrodzenie i stworzyć dojazd na miejsce, aby go stamtąd zabrać. Będziemy musieli rozebrać część ogrodzenia przylegającego do zapory mostowej".

"Dlaczego nie możecie tam po prostu pójść jak zrobiłby to każdy inny człowiek?", zapytał Faustino.

"No cóż, problem polega na tym, że pańska zapora mostowa jest szeroka na jakieś 10 stóp, a nasza półciężarówka nie może przez to przejechać", odpowiedział sierżant. "Oczywiście, zrekompensujemy to Panu".

Sierżant poprosił również o udostępnienie klucza do bramy do czasu aż wojsko zainstaluje swoją. Chciał również pomocy w zabezpieczeniu [operacji]. "Jeśli to możliwe, proszę nie dopuszczac do tego miejsca osób nieupoważnionych. Proszę również nie mówić nikomu, że tu jesteśmy".

Remigio Baca, Jose Padilla, UFO
Jeden z fragmentów obiektu zabranych z miejsca katastrofy (za: Paola Harris)


"Co powinienem mówić?", zapytał Faustino.

"Może Pan powiedzieć, że sprzęt jest tutaj, ponieważ rząd musi przeprowadzić prace w kopalni manganu na zachód od tego miejsca", powiedział sierżant.

"To po to, aby uzasadnić obecność urządzeń do budowania dróg", powiedział Reme w ostatnim wywiadzie. "Dopiero całe dziesięciolecia później, w Internecie, dowiedziałem się, że wojsko opowiadało w tym czasie mnóstwo kłamstw. Odkryłem również, że inna historyjka o kopalni manganu była używana do przykrycia incydentu z UFO na zachód od Magdalenas niedaleko Datil w 1947 roku, mniej więcej w czasie incydentu z UFO w Roswell".

"Wiem na pewno, że ta historia będąca przykrywką stanowiła co najmniej drugą porcję dezinformacji, jaką wypuścili w ciągu miesiąca", zauważył Reme, były żołnierz Marines, podśmiewując się przy tym i wspominając potwierdzone fałszywe informacje prasowe, które wykorzystywano początkowo do zatajenia eksplozji bomby atomowej w ramach testu Trinity.

Niedługo po odjeździe sierżanta na miejscu pojawiło się wojsko ze sprzętem do budowy dróg. Na długo jednak przed wybudowaniem drogi, na miejscu zjawili się żołnierze przenoszący fragmenty rozbitego statku do mniejszych pojazdów, które były w stanie natychmiast tam przyjechać.

Pomimo upomnienia przez ojca aby trzymali się z dala od tego miejsca, Jose, czasami razem z Reme, przez lornetki obserwowali z ukrycia jak wojsko budowało drogę, a żołnierze przygotowywali wszystko na przyjazd platformy. Jose tak naprawdę zabrał ze sobą fragment obiektu i posiada go do dziś.

"Jeśli chodzi o szczegóły to praca [ludzi z wojska] nie była zbyt dokładna", stwierdził Reme, który ze swoich doświadczeń w Marines pamięta, że części wojskowe były ponumerowane i dokładnie skatalogowane. "Żołnierze niektóre z fragmentów wrzucali do szczelin, tak aby nie musieć ich przenosić. Następnie skopywali tam błoto i kamienie i udeptywali, żeby to wszystko przykryć".

Według Jose, wraku cały czas pilnowało czterech żołnierzy, którzy zmieniali się co 12 godzin. "Jeden siedział w namiocie jako dozorca i słuchał radia. Słyszałem muzykę. Pracowali przez godzinę a potem zamykali bramę, wdrapywali się do swoich pick-upów i jeździli do Owl Cafe podrywać dziewczyny. Wiem o tym, ponieważ była tam jedna z moich kuzynek".

Gdy na miejsce sprowadzono platformę, żołnierze wykorzystywali dziewczyny aby podtrzymywały nieuszkodzone fragmenty wraku. "Musieli zbudować ramę w kształcie litery L i przechylić ją celem dopasowania do przyczepy z powodu wybrzuszenia po jednej stronie", powiedział Jose. "W końcu wycięli dziurę w ogrodzeniu przy bramie, która miała 26 stóp długości, aby wytransportować obiekt".

I przykrywszy obiekt brezentem, wywieźli go i przewieźli przez San Antonio, przypuszczalnie do Stallion Site, które później zmieniono w Wyrzutnię Rakiet White Sands - gdzie, jak twierdzi Reme, wrak może się znajdować do dziś.

Czy ta tajna operacja miała na celu odzyskanie balonu pogodowego? Czy, jak utrzymują Jose i Reme, było to coś dużo bardziej tajemniczego?

"Uważam, że określenie "balon meteorologiczny" było eufemizmem, uniwersalnym określeniem na wszystko, czego rząd nie był w stanie wyjaśnić", powiedział Reme.

Reme i Jose posiadali wiedzę na temat typowych balonów meteorologicznych. "Zarówno przed jak i po upadku obiektu w 1945 roku mój ojciec i ja znaleźliśmy jakieś siedem balonów", wspomina Reme. "Zawsze je zabieraliśmy i oddawaliśmy z powrotem wojsku. Były one po prostu wykonane z jedwabistego materiału, aluminium i drewna, i nie przypominały pod żadnym względem tego, co znaleźliśmy w potoku w 1945 roku".

"Te balony pogodowe nie różniły się zbytnio od dużych latawców", powiedział Reme. "Z pewnością nie były w stanie wyżłobić dziury w ziemi. Pamiętam, że poza bombą atomową nie byliśmy tak bardzo doświadczeni. Bomba z Trinity, Fat Man (tłuścioch), została przetransportowana koleją. W niektórych miejscach radar był prymitywny albo nie było go w ogóle. Może wojskowi wiedzieli, co mieli, może nie, a byc może po prostu nie mogli o tym mówić".

Reme i Jose są przekonani, i twierdzą że Faustino wkrótce przyjął podobny pogląd, że obiekt na ranczu nie był zwykłym balonem meteorologicznym, ale czymś zagadkowym. Faustino jednak nie był zainteresowany zmienianiem status quo, podobnie jak policjant stanowy Apodaca, bez względu na to, jakie były ich poglądy.

I po co wysyłano by zwykłego sierżanta aby negocjował z Faustino Padilla w sprawie misji, która dotyczyła czegoś więcej niż tylko rutynowego lotu balonu meteorologicznego. "On nosił naszywki sierżanta", powiedział Reme. "To niekoniecznie musi oznaczać, że faktycznie nim był. Był też meksykaninem. Wysłano go do San Antonio, ponieważ był w stanie porozumieć się z mieszkańcami".

Wreszcie, dlaczego wojsko miałoby pozwolić na tak bezceremonialne potraktowanie wraku, jak gdyby pochodził on z zagranicy lub był pojazdem kosmicznym przedstawiającym wartość naukową?

"Nie mam pojęcia, czy oni wiedzieli, co mieli", powiedział Reme. "Był to dość surowy pojazd bez numerów identyfikacyjnych, co się zaś tyczy fragmentu, który posiadamy, to powiedziano nam, że nie jest to jakiś nadzwyczajny wytwór, nawet jak na 1945 rok. Nigdzie jednak nie jest napisane, że kosmici muszą podróżować nadzwyczajnymi statkami powietrznymi".

"Znając to, co wiemy o odległościach we wszechświecie, podróż kosmiczna wydaje się bardzo naciągana. Być może oni dostali się tutaj używając jakiegoś sposobu, o którym my nie mamy pojęcia, i zbudowali surowy obiekt aby dostać się do tej atmosfery. Słyszy się o innych wymiarach i równoległych wszechświatach".

"Nie wiem zbyt wiele o tych rzeczach. Wiem jednak, co widziałem, były to nietypowo wyglądające stworzenia, tam gdzie rozbił się obiekt. Wiem, że później inni ludzie w tej okolicy donosili o podobnych rzeczach. Wiem też, że rządowi zależało na utajnieniu wszystkiego".

Reme w ciągu lat badał zjawisko UFO w wolnych chwilach, szczególnie sprawy odnoszące się do Nowego Meksyku. "W Roswell wojsko otwarło drzwi, które następnie zamknięto", powiedział, odnosząc się do informacji zawartych w raporcie biura informacyjnego Bazy Sił Powietrznych w Roswell z 1947 roku, dotyczącym upadku i odzyskania "latającego dysku", który - jak donoszono - podskakiwał w powietrzu. Następnie baza wycofała sie z tego, twierdząc, że odzyskanym obiektem był zwykły "balon radarowy".

Katastrofa z Roswell oraz obserwacja UFO na południe od Soccoro w 1964 roku, dokonana przez miejskiego policjanta Lonnie Zamora, to dwa najsłynniejsze przypadki ciągów doniesień o UFO w centralnej części stanu Nowy Meksyk oraz w ogóle w całej wiedzy na temat UFO.

W latach 1946-1949 do Cenrum Badań Inteligencji Pozaziemskiej (Center for Study of Extra-Terrestrial Intelligence) zgłoszono 25 przypadków, które "mogły włączać pozaziemskie formy życia". Spośród nich, siedem pochodziło z Nowego Meksyku, w tym jeden nieopodal Magdalena (1946), Soccoro (1947), Roswell (tak naprawdę okolice Corona) 4 lipca 1947, Plains of San Agustin (hrabstwo Catron) 5 lipca 1947, Aztec (1948), White Sands (1949), i ponownie Roswell (1949). Inny przypadek o identycznym szablonie zdarzeń miał miejsce w Rezerwacie Hopi w Arizonie w 1947.

"Istniał model obserwacji i incydentów w tym zakazie obejmującym Nowy Meksyk. Soccoro i San Antonio są dokładnie pośrodku", zauważa Reme. "Nasza obserwacja z 1945 roku po prostu dodaje coś do tej bazy informacji. To jest co najmniej intrygujące. Jeśli jesteś świadkiem, staje się to jeszcze bardziej intrygujące".

Reme i Jose są wystarczająco podekscytowani, aby opowiedzieć swoją historię nawet po ponad 55 latach, oraz wiedząc o problemach, które spadły na Lonniego Zamorę po jego obserwacji UFO w 1964 roku niedaleko Soccoro, mniej niż 10 mil od ich miejscowości.

Jose i Reme chcieliby zobaczyć odkopanie rowu, do którego wrzucono kilka szczątków i artefaktów z ich "pojazdu kosmitów". Rów został ostatnio zasypany przez buldożer wykonujący kontrolę zabezpieczeń przeciwpowodziowych.

Chcieliby również, aby posiadany przez nich fragment wraku został dokładniej zbadany. Nie zamierzają go jednak nikomu odstępować. "Słyszałem od innych, że jeśli przekażesz go rządowi, istnieje ryzyko, że nie dostaniesz go z powrotem", powiedział Reme.

Drugi kawałek, który Reme porównał do "cynowej folii z paczki po papierosach", zaginął. "Używałem tego na początku lat pięćdziesiątych do zatkania przecieku w mosiężnej rurze pod młynem w naszym domu w San Antonio. Zatkałem tym dziury w dwóch fragmentach rury", powiedział Reme.

Reme żałuje teraz, że używał tego kawałka, był on jednak poręczny. "Przechowywałem go przez lata w starej puszce po tytoniu Prince Albert w pompowni, i to była najbliższa dostępna rzecz". Folia tamowała przeciek w rurze przez wiele lat. Młynu już nie ma, a posesja nie należy już do rodziny.

W końcu Jose i Reme zostali zapytani, dlaczego postanowili podzielić się swoją historią dzisiaj, po prawie 60 latach.

"To jest coś, czego nie jesteś w stanie pozbyć się z pamięci", powiedział Reme. "Gdy to zobaczyliśmy, nigdy wcześniej nie słyszeliśmy określenia UFO, a "latające spodki" nie były elementem języka do czerwca 1947, kiedy to pilot Kenneth Arnold doniósł o obserwacji dziewięciu obiektów w szyku w okolicy góry Mount Rainier.

"My nie wynaleźliśmy tego zjawiska", mówił Reme. "My tego doświadczyliśmy. Inni przypuszczalnie mieli podobne doświadczenia. Uważam, że ja i Jose mamy obowiązek dodać naszą informację do tej mieszanki".

BIOGRAFIE

Remigio Baca z Gig w hrabstwie Harbor w stanie Washington urodził się w San Antonio w październiku 1938 roku jako dziecko Evarista Serna i Alejandro Baca. Uczęszczał do San Antonio Grade School i Soccoro High, po czym w młodzieńczych latach przeniósł się do Stadium High w Tacoma w stanie Washington.

Reme służył w marynarce wojennej przez sześć lat w czasie wojny w Wietnamie, pracował jako urzędnik podatkowy w Waszyngtońskim Departamencie Skarbu, był również zaangażowany w politykę w Waszyngtonie. Poznanie Vernona Jordana, przewodniczącego Urban League, zachęciło go do zajęcia się polityką, co czynił z entuzjazmem.

Reme miał swój udział w wyborze słynnego naukowca i polityka administracji Nixona, demokratę Dixy Raya Lee, do zarządu Waszyngtonu, oraz pracował jako członek jego zespołu wykonawczego.

Remigio Baca, Jose Padilla, UFO
Struktura jednego z fragmentów obiektu zabranych z miejsca katastrofy, widoczna pod mikroskopem elektronowym (za: Paola Harris)


W tej roli pomógł wykwalifikowanym latynosom zdobyć stanowiska administracyjne w rządzie. Po klęsce Lee, Reme zostaľ agentem ubezpieczeniowym w Tacoma, przeniósł się do Kaliforni na jakiś czas jako niezależny agent ubezpieczeniowy w Oxnard, Santa Paula i Santa Barbara, i przeszedł na emeryturę w Gig Harbor pod Tacoma.

Przez wiele lat był mężem Virginii Tonan, pianistki klasycznej i nauczycielki.

Wiele razy powracał do San Antonio, posiada też krewnych w hrabstwie Soccoro.

Jose Padilla urodził się w San Antonio w listopadzie 1936 roku jako syn Faustino i Marii Padilla, uczęszczał do San Antonito Grade School, a później do San Antonio Grade School, gdy szkoła w San Antonito została zniszczona w wyniku pożaru. Chodził również przez jakiś czas do Luis Lopez Grade School. Przeszedł pierwszą Komunię świętą wraz z Reme Baca w kościele w San Antonio.

Będąc w Soccoro High, przeszedł do Gwardii Narodowej w wieku 13 lat, gdy zezwolono bardzo młodym dzieciom na zapisy z powodu dużej śmiertelności w gwardii stanu Nowy Meksyl w czasie II Wojny Światowej. Po opuszczeniu San Antonio, Jose kontynuował współpracę z gwardią w Van Nuyes w Kaliforni, w Narodowej Gwardii Powietrznej, a gdy jednostka została aktywowana, spędził jakiś czas w Korei.

Poślubił Olgę i służył w California Highway Patrol przez 32 lata jako inspektor bezpieczeństwa. Padillasowie mieli trzech synów, w tym syna Sama, który mieszka w Contreras nieopodal La Joya, posiada też wielu krewnych w Soccoro i bliskiej okolicy.

Ben Moffett, The Mountain Mail
Przedruk: ufoevidence.org
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios

Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Komentarze · Dodaj komentarz
Dodaj komentarz
Twój nick:
E-mail (opcjonalnie):
Komentarz:



Powiadamiaj o odpowiedziach na mój komentarz
(wymagany email):

Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.

Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.
Tagi
Inne artykuły
z działu
SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI
PROGRAM NA DZIŚ
WESPRZYJ
RADIO PARANORMALIUM
POLECANE KSIĄŻKI
NAJNOWSZE FILMY
Arkadiusz Miazga
Czas Tajemnic - blog Damiana Treli
Forum Portalu Infra
Głos Lektora
Instytut Roberta Noble
Księgarnia-Galeria Nieznany Świat, księgarnia ezoteryczna, sklep ezoteryczny, online, Warszawa
Paranormalne.pl
Player FM
Portal Infra
Poszukiwacze Nieznanego. Blog Arkadiusza Czai
Poznajemy Nieznane
The Monroe Institute Polska
UFO-Relacje.pl - polska baza relacji o obserwacjach UFO
Skontaktuj się z nami
tel 32 7460008 tel kom. 530620493 Skype radio.paranormalium.pl E-mail: radio@paranormalium.pl Formularz kontaktowy Polityka prywatności
Copyright © 2004-2024 by Radio Paranormalium