Kto w ogóle wymyślił, że w krwi znajdują się toksyny? Co to za bzdura? Gdyby we krwi jednego człowieka znajdowała się ilość toksyn groźna dla życia drugiego, to ten dawca by wcześniej umarł. Ilości glukozy są tak małe, jak opisano w poście założycielskim, natomiast stężenie czegokolwiek szkodliwego znacznie mniejsze. (Jeśli spożyjemy 0.2gram cyjanku, to umrzemy, ale w krwi nie będzie śmiertelnego stężenia cyjanku). Krew jest najczystsza z całego organizmu, bo wszelkie złogi i toksyny są z niej usuwane w nerkach. Gadanina o bakteriach i truciznach we krwi żyjącego człowieka, to bzdury. Więcej bakterii jest na poręczach w autobusach miejskich i w wodzie, powietrzu i produktach z Biedronki. Co innego wirusy, przede wszystkim HIV, żółtaczka (np.typu C), to realne zagrożenie. jeśli chodzi o spożywanie krwi zagrożenie jest nie większe od uprawianie seksu, z czego ludzie jakoś nie rezygnują. Jeśli uprawiamy seks z osobą zarażoną HIV, to na pewno się zarazimy, jeśli przez prezerwatywę to prawie na pewno (prezerwatywa nie chroni przez HIV), natomiast spożywając krew zarażonego możliwe, że się zarazimy, ale niekoniecznie, układ pokarmowy może sobie z tym poradzić (kwas solny w żołądku) o ile nie mamy uszkodzeń wewnętrznych czy wrzodów. Osobny problem, to priony. Kanibalizm skutkował chorobą prionową, bo przenosił się z osoby na osobę drogą kanibalistyczną. zastanawiam się, jak to wygląda w przypadku spożywania samej tylko krwi, nie mam pewności, ale mam podejrzenie, że to zagrożenie może być realne. U Papuasów choroba prionowa jest w postaci nosicielskiej u 80% osobników (są na nią odporni!), natomiast u Europejczyków podobnpo ok.3%.
Byłeś świadkiem zagadkowego zjawiska? Jeśli tak, poinformuj nas o tym już dziś! Czekamy na relacje współczesne oraz z lat ubiegłych. Na życzenie świadka zapewniamy pełną anonimowość!
UWAGA: Nie odbieramy połączeń z numerów zastrzeżonych