Relacja o ID #572, wysłana przez Owiec
Data obserwacji: 21,06,2006
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja):
Miejsce dokonania obserwacji: Mój dom, najpierw widok z okna, potem podwórko.
Wydarzenie, które chciałem opisać, działo się dość dawno temu, ponad 3 lata (!), jednak pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj.
Zaczęło się od dziwnego zachodu słońca. Niebo było czerwone, przerażająco czerwone, jednak piękne, więc zrobiłem kilka zdjęć, niestety, już ich nie mam. Po zachodzie wszystko było w porządku. Oglądałem TV, kątem oka widziałem, że nocne niebo również zaczyna czerwienieć. Nie przejmowałem się tym, potem, z zamiarem pójścia spać, poszedłem do swojego pokoju i jeszcze chwilę czytałem książkę. Dobrze, że zacząłem czytać, bo nic bym nie zobaczył.
Było po 00:30. Niebo robiło się coraz bardziej czerwone. Przestałem czytać, podszedłem do okna i spojrzałem... Nie wiem co to było, coś jak zorza polarna, ale jaśniejsze. Pas szedł od południa na północ. Lekko poruszał się, trząsł (?). Na zewnątrz było jasno, jak rano przed wschodem, czerwona łuna rozświetlała całe niebo. Gdzieś po zachodniej stronie łuny świeciło się kilka punkcików. To nie były gwiazdy, punkciki biły jaskrawym światłem, zbyt mocnym jak na gwiazdy... I wtedy przed moim oknem (100m-150m) zobaczyłem szybko lecące zielone ciała, tylko mignęły mi przed oczami, rozświetlając mój pokój jaskrawo-zielonym światłem. I znikły. Łuna wciąż świeciła, chyba trochę mocniej. Oglądałem całe niebo, potem z lornetką w ręku, jednak nie było śladu po zielonych ciałach, ani po jaskrawych punktach na niebie. Łuna utrzymywała się jeszcze do 10 min. Potem niebo powróciło do pierwotnego, ciemnego odcienia, czerwień znikła tak szybko, jak się pojawiła.
Dzień później pytałem się wszystkich, czy widzieli cokolwiek, ale niestety, o 1:00, jak się okazała, większość osób spała, a reszta nie widziała nic, lub bardzo mało. Tylko 1 mój znajomy również widział łunę w pełni czerwieni, inni mówili tylko o lekko czerwonym niebie, jak to często w lato się zdarza. Zielonych ciał nie widział nikt. Oczywiście, wyśmiano mnie, gdy o nich opowiadałem, mówili mi, że spałem i śniłem. To nie możliwe. Bo skąd lornetka pojawiłaby się rano na moim biurku??