Relacja o ID #1594, wysłana przez Motyllo
Data obserwacji: sierpie 2005
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja): inne
Miejsce dokonania obserwacji: Jezioro Powidzkie
Witam,
Na początku napiszę, że nigdy nie interesowało mnie ufo zjawy etc. Nie mam o tym bladego pojęcia i zawsze twardo stąpałem po ziemi.
Od lat wspominam zdarzenia z sierpnia 2005 i do dziś wszyskti przyprawia to o dreszcze. Obserwacji dokonało ze mną jeszcze kilka osób (kolega i dwie koleżanki).
Mieliśmy wtedy naście lat (jestem z rocznika 1988).
Giewartów, bo tak nazywa się miejscowość w ktorej miało to miejsce znana jest mi od lat. Jeździłem tam od 7 roku życia z tatą do bazy nurkowej klubu PKDP.
w 2005 roku rodzice zafundowali mi i mojej dziewczynie wyjazd nad jezioro na tydzien, tkai uroczy wyjazd dla dzieciakó za dobre wyniki w nauce. Z nami byla jeszcze koleżanka mojej dziewczyny, jej kuzynka i ich kolega.
Byliśmy młodzi , było grzecznie. Ja nigdy nie piłem alkoholu nie mówąc o gorszych używkach, do dziś nie mam z tym nic wspolnego.
pewnego dnia, nie pamietam dokładnie daty, o godzinie 21:30 spotkalismy się na pomoście przed klubem nurkowym pkdp w giewartowie. Usiedliśmy na nim i czekaliśmy na zachód słońca żeby łowić raki (głupie zabawy).
Siedziliśmy wszyscy na pomoście patrzać na drugi brzeg.
NAgle popatrzyłem w głąb jeziora (jezioro ma kształt litery Y, my byliśmy na samym dole prawie w zatoce dennej jeziora). W oddali zobaczyłem wyraźną, bardzo wyraźną, choć bardzo odległą TRĄBĘ POWIETRZNĄ.
Byłem w szoku bo myślałem że takie rzeczy w naszym klimacie się nie przytrafiają. Ale widziałęm wyraźnie... wir powietrza, olbrzymi, jak na filmach - pod nim uginała się woda i wytwarzała typowa "mgiełka wodna" - jak przy silnym szkwale. Pogoda była idealna, woda spokojna, zero wiatru, piękny pomaranczowy zachód słońca. Coś nie grało. Nie wiem czy to pod wpływem szoku i lęku ale miałem wrażenie ze zrobiło się bardzo cicho i spookojnie.
Nagle zauważyłem że my wszscy to widzimy i patrzymy na to samo ale nikt nic nie mówi. Popatrzyliśmy na siebie z kolegą i znó na ten wir.
Nagle, totalnie niespodziewanie, trąba powietrzna z dugiego odległego końca jeziora , tkaim ruchem jednostajnym prostoliniowym, idelanym, totlany konstans, zeroo zawirowań, zero zboczenia z kursu, zero wahań - po prostu jak robot CNC w ułamku sekundy (dosłownie mniej niż pól sekundy) przeleciało i staneło naprzeciwko nas, na drugim brzegu ale w naszej odnodze jeziora. W chwili gdy to coś sie poruszyło po chwili , którkiej ale chwili usłyszałem huk , jakby tkai blast soniczny - z fizyki wiem, ze to coś przekroczyc musiało predkosc dxwieku...
Dziewczyny popłakały się ze stresu, a my byliśmy w tkaim sozku że nikt nie był w stanie wydusić słowa !!!!
Patrzyliśmy zamurowani na ten wir w odległosci okolo 200 metrów od nas, czciny się pod tym uginały, wbudzał mgiełkę wodną... pogoda była idealna to nie mogła być tromba powietrzna, one nie porszujaa sie tak sztucznie i nienaturalnie przez całe jezioro ktore ma kilka kilometrów i to tkaim jednostajnym ruchem.
Znam to jezioro jak własna kieszen wychowywalem sie tam spedzałem tam wakacje od wielu lat. To cos przeleciało naprawde ze 2 km w ułamku sekundy nie rozpedzajac sie - prawie jak teleport...
Po chwili kotłowania wir znó przyśpieszył i odleciał w taki sam błyskawiczny sposó w głąb zatoki , tym razem też był blast soniczny, ale dużo szybciej słyszalny.
Huk musiało słyszeć dużo ludzi. My usiekliśmy do domków przerażeni, totalnie przerażeni. Nikt nie wierzył w to co widzieliśmy jednak wszyscy widzieli to samo.
Po godzinie wróciliśmy nad brzeg i widać było że dużo ludzi chodzi po krzakach z latarkami i jest jakieś dziwne poruszenie. Więcej ludzi musiało coś zobaczyć.
My pobiegliśy z tym do opiekuna ośrodka, Pan Ryszard opiekowął sie tym ośrodkiem dobrze od 20 lat. Taki dobry duch ośrodka, bardzo mądry i normalny gość, strasznie pracowity. Powiedział nam tylko że on nie raz już tu dziwne rzeczy widział i nie robi juz to na nim wrażenia.
Dodam, że ufo czy duchy to ostatnia rzecz w którą wierzę. Niedaleko Giewartowa jest lotnisko wojskowe obecnie chyba baza nato.
Niemniej chyba niedaleko jest jakaś miejscowośc w której pojawiały się kręgi w zbożu- być może nakryliśmy autora..........
do dziś jestem w szoku i mam ciakri jak o tym myślę. To było bardzo realne i widzielismy to wszyscy.
Staram się myśleć, że to był jakis tajny test drona naddźwiękowego czy coś w ten deseń, ale truno to wszyskto rajconalnie wytłumaczyć.
To jezioro ma dużo tajemnic, wiele razy w nim nurkowałem. Zaczynając od tego ze to stare polodowcowe jezioro, na dnie często wychodza fanty po celtyckich osadach... jest wiele legend o ludziach i ich tragicznych historiach. W 44 roku na jeziorze wylądował niemiecki bombowiec heinkel he 111 z żołnierzami werhmahtu na pokładzie, zestzelili ich rosjanie.
Niedaleko giewartowa jest też stary nawiedozny dom koło którego nie chcą przechodzić konie i psy.
Taka sobie historyjka. Proszę o kontakt, chętnie odpowiem na pytania. W związku z tym, że prowadzę firmę proszę o anonimowość. Można mnie podpisać i przedstawić jako Maciek zPoznania.