Niesamowite doniesienie o katastrofie UFO z 1865 roku
9 kwietnia 1865 roku generał Robert E. Lee przekazał generałowi Ulyssesowi S. Grantowi dowództwo nad Armią Północnej Virginii. W tym samym roku w zachodnich Stanach Zjednoczonych zgłoszono pierwszą katastrofę niezidentyfikowanego obiektu latającego (UFO). Zeznanie naocznego świadka, dostarczone przez trapera o nazwisku James Lumley z obecnego stanu Montana, było naówczas szeroko rozpowszechniane przez amerykańską prasę.
Obserwacja Lumleya o ponad 80 lat wyprzedza powszechnie przyjmowany początek latających spodków w Roswell w Nowym Meksyku w 1947 roku, co czyni ją najstarszą do tej pory udokumentowaną katastrofą UFO. Po doniesieniu z 1865 roku obserwacje zagadkowych statków powietrznych sięgnęły szczytu w 1897 roku, na sześć lat przed lotem Braci Wrightów nad Kitty Hawk.
Pisząc dla magazynu "Fate". W. Ritchie Benedict opisał odnalezienie historii Lumleya w dwóch kanadyjskich gazetach z 1865 roku. Owe artykuły powoływały się na historię przedrukowaną z "The Missouri Democrat", zatytułowaną: "Niezwykła historia upadku naczynia z niebios podczas deszczu meteorytów".
"Pan James Lumley, stary traper z Rocky Mountain, który zatrzymał się na kilka dni w Everett House, przekazał nam najbardziej niezwykłe oświadczenie, i to takie które - jeśli okaże się prawdziwe - spowoduje w naukowym świecie największą ekscytację. Pan Lumley twierdzi, że w pośrodku ostatniego września rozstawiał obóz w górach około siedemdziesięciu pięciu do stu mil od Great Falls w Górnym Missouri, w sąsiedztwie obszaru znanego jako Przełęcz Cadotte. Pewnego wieczoru po zachodzie słońca zobaczył na niebiosach jaskrawe świecące ciało, które poruszało się z wielką prędkością w kierunku wschodnim. Widoczne było przez przynajmniej pięć sekund, gdy nagle rozdzieliło się na części, przypominając - jak to opisać raczył pan Lumley - "rozbłysk fajerwerku w powietrzu". Kilka minut później usłyszał silny wybuch, który zauważalnie wstrząsnął ziemią, po którym pojawił się dźwięk podmuchu, przypominający tornado biegnące przez las. Mniej więcej w tym samym czasie zerwał się silny wiatr, nagle jednak ucichł. Powietrze wypełnione było wonnościami o siarkawej naturze [sic!]. Te incydenty wywołały niewielkie poruszenie w umyśle pana Lumleya, faktem jest jednak, że następnego dnia w odległości około dwóch mil od miejsca swego obozowiska odkrył, że w obu kierunkach widzi wyciętą szeroką ścieżkę prowadzącą przez las. Wielkie drzewa były wyrwane z korzeniami i połamane tuż przy powierzchni ziemi. Szczyty wzgórz zostały ścięte, ziemia zaś w wielu miejscach była przeorana. Wszędzie widoczny był potężny bałagan. Podążając tą ścieżką zniszczenia, wkrótce napotkał na jego przyczynę w postaci ogromnego kamienia wbitego w zbocze góry. Najbardziej zadziwiającą częścią tej historii jest badanie tego kamienia oraz to, że był on podzielony na przedziały. W kilku miejscach pokryty był hieroglifami. Pan Lumley odkrył również fragmenty substancji przypominającej szkło, tu i ówdzie odnalazł również ciemne plamy, jak gdyby spowodowane przez substancję. Jest przeświadczony, że hieroglify są dziełem ludzkich rąk, zaś sam kamień stanowi fragment ogromnego ciała, które musiało służyć do czegoś istotom żywym".
"Jakkolwiek dziwna wydaje się ta historia, pan Lumley przedstawia ją z taką szczerością, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko przyjąć ją za prawdę. Oczywiste jest, że odkryty przez niego kamień stanowi część meteoru, który widziany był w tej części ostatniego września. Kamień będzie zapamiętany w Leavenworth w hrabstwie Galena oraz w tym mieście przez pułkownika Bonneville. W Leavenworth kamień rozdzielił się na części i eksplodował".
"Astronomowie przez długi czas utrzymywali, że możliwe jest że ciała niebiańskie są zamieszkane - dotyczy to również komet - i że może tak być również z meteorami. Meteory mogą być również wykorzystywane jako środki transportu przez mieszkańców innych planet, którzy przemierzają kosmos, i może się zdarzyć, że jakiś przyszły Kolumb z Merkurego lub Urana wyląduje na tej planecie, używając takiegoż meteorycznego środka transportu, i obejmie ją w posiadanie - jak uczynili hiszpańscy nawigatorzy z Nowym Światem w 1492 roku - i ostatecznie doprowadzi to, co znamy jako "rasę ludzką", do stanu najbardziej pożałowania godnego niewolnictwa. Musi istnieć rasa nadrzędna wobec nas, i może się objawić w przyszłości w sposób taki, jak podaliśmy".
Choć zakończenie tej historii może brzmieć osobliwie, biorąc pod uwagę odniesienia do kosmitów podróżujących po kosmosie z użyciem komet i meteorów, jeszcze kilka lat wcześniej istniał kult, który popełnił zbiorowe samobójstwo, aby móc dołączyć do przejażdżki na komecie przelatującej w pobliżu Ziemi. Niewątpliwie i dziś istnieją osoby w to wierzące.
Nawet mimo iż Lumley nie zgłosił żadnych dowodów dotyczących rozbitków, historia implikuje taką możliwość. Wydawało się raczej nieprawdopodobne, aby traper z Rocky Mountain był w stanie rozpoznać hieroglify. Równie wątpliwe jest, jakoby zaawansowana obca cywilizacja rozwinęła pisemny język identyczny z ludzkimi hieroglifami. O ile nie przyjmiemy przesłanki mówiącej o tym, że kosmici nawiedzili Egipt i wybudowali piramidy oraz dali tubylcom hieroglify.
Zeznanie Lamleya bardzo przypomina duży meteoryt uderzający w ziemię: jaskrawe ciało przemieszczające się z dużą szybkością po ciemnym niebie, rozbijające się na kawałki, wywołujące przy upadku wstrząsy gruntu, i wycinające ścieżkę zniszczeń w lesie, zanim wbiło się w zbocze góry.
Meteoryty żelazne często wydają się wyżłobione lub podzielone na sekcje, jak sugeruje historia Lumleya. Owe wyżłobienia powodowane są przez rdzę oraz tarcie atmosferyczne. Żelazne meteoryty mogą też zawierać siarkę, która odpowiedzialna jest za zapach opisany przez Lumleya. Ponieważ meteoryty, przechodząc przez ziemską atmosferę, nagrzewają się do temperatury kilku tysięcy stopni, nie było niczym niezwykłym znajdowanie na powierzchni Ziemi miejsc, w których meteoryt przy uderzeniu był na tyle mocno rozgrzany, by wytworzyć obsydian - rodzaj naturalnego szkła.
W swoim artykule z 1999 roku Dan Ahrens wskazuje, że współczesne doniesienia o domniemanym upadku w Missouri są fałszywe. Jak stwierdza: "Stary artykuł jasno mówi, że pan Lumley znajdował się w Górnym Missouri, które oczywiście znajduje się w stanie Montana, i że przebywał 75 do 100 mil od Great Falls. Dokładnie na tym obszarze zlokalizowana jest Przełęcz Cadotte, więc jego wspomnienie w czasie gdy to opisywał było bardzo dobre".
Ahrens wskazuje również na poczynioną przez redakcję gazety błędną próbę powiązania meteorytu Lumleya z obserwacjami w Leavenworth i Galena w stanie Kansas. Niestety, pan Ahrens uważa, że to nie meteoryt, a "pojazd" rozbił się w tamtym miejscu. Następnie zachęca sektor prywatny do rozpoczęcia dochodzenia w tym obszarze, zanim "wszystkie ślady zostaną wchłonięte w obszar jakiegoś rządowego obiektu (...) przez co nigdy więcej go nie zobaczymy". Najbardziej pożądane byłoby śledztwo, ponieważ można byłoby odkryć meteoryt o jakości muzealnej. To przynajmniej obaliłoby twierdzenie o hieroglifach.
Cóż więc pozostaje nam z tej nieprawdopodobnej opowieści? Tylko to - była to opowieść, na dodatek dość mało wiarygodna. Jeśli Lumley widział cokolwiek, bez wątpienia był to ogromny meteoryt. Zamiast jednak szkalować dobre imię Lumleya, prawdopodobnie był za to odpowiedzialny pracujący w gazecie dowcipniś.
Gazety z drugiej połowy XIX stulecia potrafiły być skrajnie nierzetelne. W stanie Kansas w 1897 roku opisano niektóre z pierwszych przypadków okaleczeń żywego inwentarza. Jeden z takich incydentów, w którym brał udział "statek powietrzny w kształcie cygara" z "dziwnymi istotami" na pokładzie, który porwał krowę a później porzucił jej okaleczone zwłoki, okazał się fałszywką rozpropagowaną przez miejscowy Liar`s Club (Klub Kłamców), którego członkiem był wydawca gazety.
Działalność dowcipnisiów rozkwitła w czasie obserwacji zagadkowych statków powietrznych z 1897 roku, gdy wypuszczali nocą rozświetlone latawce. Dziś mamy tak wiele obserwacji UFO, że wyjaśnienie ich wszystkich nie jest możliwe. Nawet to jednak nie zwiększa prawdopodobieństwa, że zostaliśmy nawiedzeni przez kosmitów, którzy komunikują się poprzez hieroglify, a podróże uskuteczniają przy użyciu meteorów.
J. D. Haines, Fate Magazine
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios