Maszyna do produkcji manny

Paleoastronautyka to dziedzina próbująca udowodnić, że niegdyś lub wciąż istniejąca cywilizacja, bądź cywilizacje pozaziemskie, kontaktowały się w przeszłości z ludźmi, wywierając wpływ na ich rozwój i kulturę lub nawet sztucznie powołując gatunek ludzki do istnienia.
Lord Chiren
Nowa Krew
Nowa Krew
Posty: 1
Rejestracja: 2009-05-07, 15:18

Maszyna do produkcji manny

Post autor: Lord Chiren »

Czy największe religie świata to kult cargo, pozostałość po kontakcie z wysoko zaawansowaną techniką, a przynajmniej jednym obiektem, który być może nadal istnieje na Ziemi? Zapraszam na wędrówkę śladami najważniejszego przedmiotu w dziejach naszej cywilizacji.

Pragnę zaprezentować najważniejsze tezy dwóch książek, które należy opisać jako przełomowe w badaniach nad genezą religii judaistycznej. Mowa tu o „Maszynie do produkcji manny" (The Manna-Machine, 1978) George`a Sassoona i Rodneya Dale`a, oraz „Maszynie wieczności" (The Eternity Machine, 1998) Johannesa i Petera Fiebaga.

Pierwsza z nich ogłasza deszyfrację pewnego bardzo zagadkowego opisu z Księgi Zohar- zbioru komentarz Tory, który, zanim został spisany i wydany w 1290 r. przez Mojżesza Baal Szem Tow z Leonu, stanowił ustną tradycję żydowską przekazywaną przez ok. 60 pokoleń. Trzy spośród wielu mniejszych ksiąg, stanowiących części Zoharu: Księga Tajemnicy oraz Mniejsze i Większe Święte Zgromadzenie, zawierają uderzająco techniczny opis pewnego obiektu, nazwanego OThIQ IVMIN (wym. attik jomim ), czyli „Starodawny Dni" lub też „Przedwieczny", lecz którego nazwę można przełożyć również na „przenośny z naczyniami"(!). Opis jest na tyle techniczny, na ile pozwalała ówczesna terminologia- najprawdopodobniejsze w przypadku kontaktu starożytnych z wyższą techniką byłoby nazwanie elementów mechanicznych na wzór części ciała i procesów fizjologicznych. I tak, „usta", „oddech życia", „ mózg", Mniejsze i Większe „Oblicze", „głowy- jedna w drugiej i trzecia ponad drugimi", „zastępy", „broda"- i to wrastająca w głowę oboma końcami, „kanały dolnych oczu", „nagość", „osady mózgu", a nawet tak dziwacznych, jak „Wielkie Morze" czy „Korony Małego Oblicza", autorzy zinterpretowali jako dokładny opis techniczny agregatu do wyrobu żywności. W tłumaczeniu bowiem na język techniczny, jest to prawidłowy wykaz części z powodzeniem działającego urządzenia, które pobierało czyste powietrze, kondensowało z niego parę wodną (bardzo przydatne na pustyni..), która zbierała się w zbiorniku z kulturą bakteryjną, gdzie odbywał się właściwy proces produkcji pokarmu. Jądra Starodawnego to zbiorniki na „chleb sprawiedliwych", a „penis"- ich rura wylotowa; „komory mózgu" to miejsce końcowej obróbki, a „oblicza" to kolejne segmenty maszyny; naczynie z żarem mogło być nawet reaktorem jądrowym, włosy brody zaś systemem rur i przewodów, a „tron" i „nogi jak sześć kolumn" to podest i wsporniki urządzenia; nie brak w opisie buzujących płomieni i smogu, migających i „wędrujących w górę i w dół świateł", „brudnych" od „oleju" kabli i „przesłon". Trudno jest spierać się z tymi wnioskami- sytuacja przypomina słynny przykład z setkami małp, z których każda dysponuje maszyną do pisania; możemy być jednak prawie pewni, że żadna z nich uderzając bezmyślnie w klawisze nie napisze utworu Shakespeare`a, tak samo jak i człowiek starożytny nie napisze przez przypadek opisu agregatu do wytwarzania żywności… Upadają przy tym wszelkie ezoteryczne interpretacje tekstu. A więc czy cudowna „manna z nieba" mogła być zasługą maszyny i to podobnej do tych, jakimi dysponujemy dzisiaj? W końcu Zohar stwierdza wprost, iż „Starodawny żywił Izraelitów manną", „tylko wtedy, gdy błąkali się po pustyni"! Cud manny z nieba próbowano wprawdzie wyjaśnić za pomocą teorii o słodkiej i lepkiej substancji, jaka pojawia się z poranną rosą w dolinach otaczających górę Mojżesza, a która wytwarzana jest przez malutkie insekty, żerujące na liściach tamaryszka. Jednakże powstaje pytanie: jeśli „cud" z Księgi Wyjścia jest prawdziwy- a przemawia za tym niezwykle sugestywny z powyższego punktu widzenia charakter innych fragmentów- to czy tylu ludzi mogło się wyżywić papką, zawierającą niemal samą glukozę, oraz jak fakt jej nieregularnego pojawiania się można pogodzić z relacją o zbieraniu manny w każdą sobotę (czyżby konserwacja mechanizmu?). Z pewnością także pokarm z boskiej maszyny różnił się od tradycyjnego żydowskiego białego chleba (i nie znamy jego składu), lecz ten zapewne robiony jest na cześć cudownej manny- szczególnie, że nie wolno było Żydom używać drożdży, a te, jak stwierdzono, zakłóciłyby proces produkcji we wspomnianej maszynie.

W Biblii znajdujemy szereg opisów, potwierdzających techniczną interpretację kontaktów z Najwyższym: „słup ognia" nad Namiotem Spotkania, gdzie Mojżesz rozmawiał z Bogiem (słowa trzeba było wymawiać głośno i wyraźnie.., do komunikacji zapewne służyło „ucho Małego Oblicza"); „łaska", którą, na co wskazuje tekst, fizycznie spożywali Izraelici, a która, opisywana też jako „białość" (cecha uzyskiwanego z maszyny „chleba"), występuje w opisie Starodawnego. Jeśli jest on tym samym co Święte Świętych, zawartość Arki Przymierza, wyjaśnia to opisane przypadki, w których porażała ona ludzi, w tym nie tylko „wrogów Izraela", ale i Żydów; nie brak też innych zagadkowych motywów, jak np. promienienie twarzy Mojżesza po zejściu z Synaju, czy opisywane w wielu miejscach w Biblii boże rydwany, hałas podobny do dźwięku trąb lub „wielu wód", a także objawy chorób popromiennych, jak śmiertelne guzy na ciele po kontakcie z obiektem bez należytego zabezpieczenia. Stosowanie się przez Żydów do wymogów ochrony przed radioaktywnością potwierdzają opisy obrzędów poprzedzających obcowanie ze Świętym Świętych, takich jak namaszczanie się olejami, zakładanie specjalnego ubioru i obmywanie. Do dziś przetrwało wiele z nich, zatraciwszy swój pierwotny i- nie oszukujmy się- jedyny sens. Nie zapominajmy również o słynnym pojeździe latającym z wizji proroka Ezechiela, którego autentyczność jako tworu zaawansowanej cywilizacji technicznej udowodnił były inżynier NASA, profesor Joseph F. Blumrich, opatentowując przy okazji zrekonstruowane na podstawie opisu specjalne, wielokierunkowe koło. Wszystko to składa się na intrygującą całość, stanowiącą trudny do podważenia dowód na powstanie religii judaistycznej na skutek kontaktu-i z pewnością wielkiego szoku kulturowego- z pozaziemską cywilizacją, najprawdopodobniej przeprowadzającą eksperyment.

Można spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co stało się z tak sensacyjnym, ważnym oraz niebezpiecznym artefaktem? Czy na przestrzeni dziejów ślad po nim zupełnie zaginął i gdzie może znajdować się teraz? Problemy te stały się głównym tematem książki „Maszyna wieczności". Autorzy wskazują na powiązania etymologiczne miedzy schechiną- znakiem, co ważne, właśnie fizycznej obecności Boga, a.. Świętym Graalem, tajemniczym naczyniem, które po raz pierwszy opisał w eposie rycerskim „Parsifal" (ok. 1195-1219), minnesinger Wolfram Eschenbach (ok. 1170 do ok. 1220). Tytułowy bohater jako młody chłopak trafia w poszukiwaniu przygód do zamku, gdzie dane mu jest ujrzeć pewien „cud prześwietny", dający każdemu „potrawy i napoje wedle życzenia". „Graal", wywodzone od „gradalis" lub „gradale" oznaczającego po francusku szeroką i głęboką misę, nietrudno skojarzyć z „przenośnym z pojemnikami" wytwarzającym mannę, szczególnie że pokarm Graala opisuje poeta często jako „chleb". Ponadto, Graal emituje silne światło, wyświetla „imiona" (!), a ludzie z zamku, gdzie przebywał, cierpieli na pewną „niemoc" i depresję. Eschenbach nazywa Graala również „lapsit exillis". Germanista Joachim Bumke wywodzi te słowa od „lapis exillis", czyli „kamień znajdujący się z dala od ojczyzny", ale większość badaczy- od „lapis ex (de) coelis"- „kamień z nieba" lub nawet „kamień pochodzący z gwiazd"! Jak uważa badacz Bodo Mergell, wielorakość znaczeń nazwy Graala jest celowa i stanowi istotę poetyckiego zamierzenia Wolframa. Wydają się one kluczowe pośród gąszczu narzuconych przez chrześcijaństwo ozdobników i symboli (jak choćby późniejsze utożsamianie Graala z kielichem krwi chrystusowej), jednak powiązania, jakie tworzą z maszyną OThIQ IVMIN mogły się wydawać wątłe i odległe, póki nie ukazano ogniwa łączącego w czasie i przestrzeni oba artefakty, mianowicie źródła, z którego zaczerpnięto przy opisie Graala. Jest nim wspomniany w „Parsifalu" tekst, który „Kyot, mistrz szeroko znany, znalazł w Toledo". Alfabet, napisany w „pogańskiej" (zapewne arabskiej) mowie, miał być dlań początkowo nieczytelny. Sama postać Kyota budzi kontrowersje co do jej autentyczności, jednak Wolfram się o niej zarzeka i często na Kyota powołuje. Dowiadujemy się np., iż historię Graala spisał człowiek imieniem Flegetanis, uczony Żyd, ale od strony ojca „czczący cielca poganin". W rzeczywistości osobą w pełni odpowiadającą temu opisowi jest- idąc w przeszłość tropem Starodawnego - sam wielki budowniczy świątyni Salomona, gdzie przechowywano Arkę, Hiram Abi z Tyru! Był niewątpliwie jednym z wtajemniczonych w sekret zawartości Arki (co wyjaśnia też fakt jego zabójstwa tuz po ukończeniu prac), zaś jego matka była Żydówką z rodu Neftalego, a ojciec Fenicjaninem, czczącym cielca w świątyni Baala. W tym punkcie szansa na zbieg okoliczności jest tak mała, że można się pokusić o identyfikację mistrza Kyota, tłumacza pierwotnego podania o Graalu, jako postaci historycznej. Jeśli zważymy, że wg eposu Graalem opiekowali się „rycerze Graala", w dodatku „świątynnicy", w sposób uzasadniony nasuwają się na myśl templariusze- „Ubodzy Rycerze ze Świątyni Salomona". Badacze literatury są zgodni co do tego, iż jedni i drudzy byli tożsami. Kyot zaś był tym, który szukał „narodu wybranego", zdolnego do ochrony Graala. Nie inaczej czynił sam Hugo de Paynes, hrabia Szampanii, założyciel zakonu templariuszy, przemierzając Europę szlakiem niemal identycznym, jak Kyot- „mistrz szeroko znany", którym de Paynes w samej rzeczy był! Nadto samo imię Kyota można z powodzeniem uznać za celowo- co charakterystyczne dla poezji Eschenbacha- zniekształcone Hugo, ze względu na podobieństwo wymowy (Hugo- zgłoski u-gó, zaś Kyot- ku-o). Idąc tym tropem, „Prowansja", z której pochodzić miał Kyot, może być miastem Province, gdzie narodził się Hugo de Paynes.

Czy jednak templariuszom udało się wejść w posiadanie cudownej relikwii? Przemawia za tym fakt, że de Paynes, po intensywnych studiach nad hebrajskimi tekstami, wyruszył z grupką współbraci do Palestyny, by wraz z nimi, już jako zakon Ubogich Rycerzy Świątyni Salomona, penetrować Jerozolimę i różne zakątki kraju (prace templariuszy na terenie dawnej świątyni jerozolimskiej potwierdziły wykopaliska). Po 20 latach, w 1127 r. powrócili do Europy. Jeśli więc znaleźli to, czego szukali, spodziewać się można choćby wzmianki o będącym w posiadaniu templariuszy obiekcie przypominającym maszynę do robienia manny. Owszem, wszelkie podobieństwo wykazuje osławiony idol, Baphomet! Pośród wielu fałszywych oskarżeń, m.in. za czczenie tego „brodatego bożka" zostali ostatecznie skazani. Przesłuchiwani w tej sprawie mnisi, często nie mający większego pojęcia o największych tajemnicach zakonu (najwyższych opatów obowiązywała pełna tajemnica) i nie mający ze sobą kontaktu, opisują „bożka" jako „głowę (podobnie opisywano segmenty OThIQ IVMIN) o gładkiej skórze" (skóra również występuje w opisie z Zoharu, a gładkość może sugerować metalową powierzchnię). „Figura" ta miała, zupełnie jak starodawny, „brodę" i „błyszczała niczym pozłacane srebro". Opisują, zupełnie jak Zohar, dwie a nawet trzy „głowy" obiektu. Cecha wspólną tych zeznań był przemożny strach na widok idola, który zresztą musiał ogarniać średniowiecznego rycerza na widok automatu. Obiekt wymagał niesienia przez wielu braci. W obecności idola wszyscy padali na twarz i żarliwie się modlili, lecz jak uprzednio nie powinien dziwić ani kult, ani anatomicznego charakteru opis maszyny. Jednym z miejsc które najprawdopodobniej skrywało osławiony „skarb templariuszy", jest leżąca pośród Pirenejów twierdza Montsegur, gdzie wg legendy katarzy mieli przechowywać św. Graala, zapewne do czasu masakry tej chrześcijańskiej sekty przez krzyżowców w 1209 r. Istotnie, w nodze stołu ofiarnego z kościoła położonego w tej samej miejscowości, odkryto tajną wiadomość, po rozszyfrowaniu brzmiącą: „Ten skarb należy do króla Dagoberta II i Syjonu, i tam leży martwy". Martwy skarb Syjonu czy niedziałający agregat? Cóż, napis nad wejściem do świątyni głosi „Jest to miejsce przerażające". Z kolei w pobliżu zamku La Roberliere w Dreux po dziś dzień odprawiany jest rytuał, podczas którego „strzeżono skarbu i dzielono się manną z Niewidzialnymi".. Natomiast zamek Lockenhaus, stanowiący odwzorowanie świątyni Salomona, co może świadczyć symbolicznie o jego zawartości, był miejscem obrzędów samych templariuszy i to w nim znajduje się intrygujący, symboliczny wizerunek, wyryty na kamiennym tabernakulum, ukazujący zwieńczony półokręgiem prostokąt zawierający chmurkowate „zbiorniki" na dole i 3 przecinające się okręgi na górze, niczym „jedna w drugiej i trzecia ponad drugimi" głowy Starodawnego.

Zwieńczeniem dzieła Fiebagów jest związanie tej linii, prowadzącej poprzez 3 tysiąclecia historii, z ostatecznym miejscem spoczynku „Boga". Jest nim wg autorów niewielka wysepka u wybrzeży Nowej Szkocji w Kanadzie, zwana Oak Island- wyspą dębów. W 1795 r. odkryto tam monumentalny schowek, głęboki na ponad 70 m, którego do dziś nikomu, mimo ogromnego nakładu środków, nie udało się sforsować ze względu na system przecinających sporą część wyspy tuneli, zalewających wodą z oceanu kolejne warstwy drewnianych bali, ułożonych co 3 metry. Jest też na wyspie „krzyż", 264-metrowa konstrukcja z bloków granitu i piaskowca. Monumentalność tych przedsięwzięć wskazuje na wielką doniosłość ukrytego skarbu, użycie potężnej siły roboczej i sporą wiedzę inżynieryjną budowniczych, a tymi dysponowali templariusze. Byli rycerze zakładali bractwa wolnomularzy, wśród których znalazło się wielu architektów. Nadto, schowek został zbudowany na jednej z dwóch wysepek porośniętych dębami, podczas gdy właśnie celtyckie słowo oak - dąb, oznacza też „drzwi" lub „wejście", w jakże charakterystycznym dla templariuszy stylu. Wyjaśniłoby to zagadkę losu potężnej floty zakonu. Ponoć urodzony w 1345 r. szkocki książę z rodu Sinclairów, założyciel związku wolnomularzy wyprowadzonego bezpośrednio od templariuszy, miał wyruszyć już w 1398 r. w 2-letnią podróż, podczas której, zdaniem wielu badaczy, dotarł właśnie do wybrzeży Nowej Szkocji w Ameryce Północnej! Wenecki manuskrypt z 1558 r. mówi o szczegółach tej wyprawy i losach podróżników wśród Indian. Jej autentyczność potwierdzają też: ślady obecności w tradycji tubylców przypominającego Sinclaira człowieka, pozostałości baszty z XII-XIV w. i wyryty wizerunek staroszkockiego rycerza z herbem rodu Gunnów, spokrewnionego z Sinclairami. Śladem ich bytności w Nowej Szkocji mogą być też freski nieznanych jeszcze w Europie amerykańskich roślin we wspomnianym zamku Lockenhaus.

Miejsce, które wspaniale nadawało się na kryjówkę najświętszego artefaktu starożytności, bezpieczną przed grabieżcami majątku templariuszy, powinno stać się obecnie źródłem rewolucji naukowej i mentalnej, ucinającej religijne spory i wyzysk w imię anachronicznych kultów. W świetle bowiem tych wszystkich, bez wątpienia nieprzypadkowo wspierających się poszlak i dowodów (ok. 60 tzw. „przypadków"!), niezaprzeczalnym faktem jest to, iż od starożytności do czasów współczesnych miliardy ludzi biją pokłony agregatowi do produkcji żywności! Czy ten zrodzony w starożytności i średniowieczu, charakterystyczny też dla kultur pierwotnych, kult cargo to naprawdę imponująca cecha społeczeństw cywilizacji XXI wieku? A może ludzkość przede wszystkim powinna rzetelnie zweryfikować swoją najwcześniejszą historię, aby móc naprawdę dorosnąć? Dociekliwych i sceptyków zapraszam do lektury przełomowej książki „Maszyna wieczności" Johannesa i Petera Fiebagów.
Chmielek
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 43
Rejestracja: 2009-05-16, 23:20
Lokalizacja: Luboń

Re: Maszyna do produkcji manny

Post autor: Chmielek »

Kiedyś coś słyszałem na ten temat, jednak jeżeli miała być to prawda, to gdzie teraz jest ta maszyna ? I co się z nią działo między czasami Mojżesza a templariuszy? Za dużo zagadek
ODPOWIEDZ

Załóż konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji

Aby wysłać odpowiedź, musisz być zarejestrowanym użytkownikiem

Załóż konto

Nie masz konta? Zarejestruj się, aby dołączyć do naszej społeczności
Członkowie forum mogą zakładać tematy i śledzić odpowiedzi
Jest to bezpłatne i zajmuje tylko minutę

Zarejestruj się

Zaloguj się

Wróć do „Paleoastronautyka”