Zastanawiałem się ostatnio nad biblijnymi metaforami w których występuje człowiek i doszedłem do wniosku, że żeby być zbawionym trzeba wyzbyć się myślenia, także zgadzam się częściowo z kolesiem z linka. No bo jakby na to nie patrzeć nazywanie ludzi owczarnią jest trochę dziwne. W końcu mówi się że owce to bezmyślne stworzenia podążające za swoim pasterzem. Albo drugie porównanie- kto nie będzie jak dzieci nie dostąpi zbawienia (nie jest to dokładny cytat, ale wydaje mi się że jego sens jest przekazany). Jak wiadomo dzieci są często naiwne i łatwo nimi manipulować. Interpretacja biblii polega na tym, że każdy najdrobniejszy jej fragment ma przemawiać za istnieniem wszechmocnego. Są ludzie którzy naprawdę rozumieją pismo święte i widzą sens w tym w co wierzą są to najczęściej księża z powołania. Problem (mówię o wszystkich religiach) wynika z tego, że dużą rolę odgrywa czynnik psychologiczny. Wielu "tkwi" w swoich religiach bo wmawia się ludziom od dziecka, że jest ona najważniejsza i nie omylna, a odstąpienie od niej grozi poważnymi konsekwencjami. I dlatego ludzie którzy uważają się za katolików, islamistów czy judaistów boją się odstąpić od religii przez konsekwencje wieczną(po śmierci) i społeczne wyklęcie, widoczne to jest bardzo wyraznie na wsi i w gminach typowo jedno religijnych gdzie kapłan uchodzi za najwyższy autorytet.
Wracając do tematu religia a nauka, to te czynniki nigdy nie dadzą się pogodzić. Między tymi dziedzinami trwa odwieczny wyścig, jeśli coś jest nie wytłumaczalne przez naukę zostaje wchłonięte przez naukę kościoła w zależności od profilu czynu jako cud lub opętanie. Kilka wieków temu nauka nie była tak rozpowszechniona i każde dziwne zjawisko było uważane za cud lub za dzieło szatana w zależności z kim bądz z czym było związane.
Największą role odgrywa psychologia i to ona jest kluczem do sukcesu. Wróćmy np do starożytności, konkretnie starożytnego rzymu i początków chrześcijaństwa. Ludzie którzy wtedy przyjmowali chrzest przeważnie byli ubodzy i stanowili najniższą klasę społeczną. Działo się to dlatego, że chrześcijastwo dawało im równość pozwalając czuć, że są lepsi, że teraz żyją ubogo ale po śmierci będą opływać w bogactwa. Chcieli czuć się lepsi od tych którzy byli ich stręczycielami i tych którym tak bardzo zazdrościli życia doczesnego. W średniowieczu podobnie jak w dzisiejszych czasach, chrześcijaństwo i islam miało wymiar polityczny. Zwierzchnicy kościołów widząc jaki mają wpływ zaczęli to wykorzystywać do szerzenia swoich planów i tak im zostało do dziś nie mają zamiaru odstąpić bo okazaliby słabość.
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie bawi w podejściu niektórych ludzi do boga/bogów, traktowanie jego/ich jak złotej rybki spełniającej rzyczenia.
Sam nie jestem wierzący, zostałem ochrzczony, przyjąłem komunię i byłem u bieżmowania więc teoretycznie jestem katolikiem ale w praktyce raczej się to nie sprawdza.
A wracając do chrztu to to jest zaprzeczenie podstawowego prawa nadanego nam przez boga-wolnej woli. Chrzest jako sakrament niezmywalnie łączy człowieka z kościołem i bogiem. Uwolnić od tego może chyba tylko ekskomunika ale o to raczej trudno w dzisiejszych czasach