Problem ze spiskami jest taki, że nie wiadomo do końca wielu rzeczy. Po pierwsze, Rosjanie zdawaliby sobie sprawę, że taka banda młokosów nie wywołałaby zamieszania w apokaliptycznej skali - ot, sprzątną ich miejscowe władze, ktoś tam podzwoni na policję, ktoś poczęstuje z dubeltówki, i koniec. Natomiast jest wielce prawdopodobne, że ludzie ci to dzieło Amerykanów, i gdzieś tam w jakiejś placówce doświadczalnej ludzie od lat przystosowywani są do obsługi niewielkich samolotów szpiegowskich. Amerykanie ciągle potrzebowali samolotów szpiegowskich, a prawdziwe i działające w stopniu umożliwiającym odbycie lotu zdalne sterowanie pojawiło się dopiero w latach 60-tych. Znając zapędy USA do popełniania eksperymentów na własnych obywatelach (aparat Zielińskiego, HAARP, złącze Ark-Acr zwane "figurką, którą szuka CIA", doroczne roznoszenie zakaźnych chorób), wielce prawdopodobne jest, że po prostu nawalił lecący do lub z ZSRR samolot wywiadowczy.
Byłeś świadkiem zagadkowego zjawiska? Jeśli tak, poinformuj nas o tym już dziś! Czekamy na relacje współczesne oraz z lat ubiegłych. Na życzenie świadka zapewniamy pełną anonimowość!
UWAGA: Nie odbieramy połączeń z numerów zastrzeżonych