Bardzo dobra audycja, którą z zainteresowaniem wysłuchałem.
Myślę, że rację ma p. Leszek Ostoja-Owsiany zwracając uwagę na psyche i stan doświadczającego. Przykładem mogę być ja sam.
Przed paroma laty towarzyszyłem Ojcu w ostatnich chwilach, a właściwie ostatnim roku życia. Ojciec miał raka, a ja sam, kompletnie sam prowadziłem dla niego hospicjum domowe czuwając przy Nim 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Przyznam, że z perspektywy czasu nigdy nie spodziewałbym się, że jestem w stanie aż dać tyle psychicznie i fizycznie (proszę sobie wyobrazić, że nawet zakupy robiłem w sklepie nocnym jak Ojciec miał "okienko" po uśmierzeniu bólu opiatami, podobnie - a le w dzień - robiłem z apteką), aczkolwiek nie postrzegałem i postrzegam tego jako poświęcenie - trzeba było zrobić to zrobiłem. Ojciec zresztą był dla mnie najlepszym kumplem, więc relacja była nie tylko rodzic-dziecko. W każdym razie każdy dzień wyglądał tak - podmywanie rano i wieczorem, raz dziennie opatrywanie martwic poodleżynowych, kilka razy dziennie wstrzykiwanie środków przeciwbólowych. Czasem jakieś dodatkowe rzeczy bo osoby leżące mają kłopoty a to z perystaltyką, a to z innymi rzeczami. Czasem mają napady lękowe. Sam spałem lekkim snem, a właściwie snami po godzinę lub dwie - później trzeba było się budzić i zająć się a to zastrzykami a to czymś innym. Przez ten rok się mocno postarzałem, różne jego konsekwencje ponoszę do dziś, ale mimo wszystko uważam że nie zamieniłbym tego roku na żaden inny.
W każdym razie jak Ojciec odszedł to też miałem przeżycia które mogłyby być zaklasyfikowane jako "nocni goście", a właściwie "nocny gość". I to bardzo częsty i realistyczny. Jednak pomimo że bardzo wierzę, że z Ojcem się jeszcze spotkam nie sądzę aby wtedy do mnie przychodził. Potrafiłem przez pierwsze parę miesięcy mieć (w biały dzień) omamy słuchowe, że mnie przyzywa z sąsiedniego pokoju w którym leżał, czy charakterystyczne odgłosy kroków - te ostatnie czasem pojawiały się jeszcze za życia pomimo że Ojciec był pacjentem leżącym. Nie postrzegam w tym niczego nadprzyrodzonego, po prostu nerwica natręctw i stany spowodowane pewnymi przeżyciami na skraju wyczerpania nerwowego. Jak czytałem podobne stany mieli żołnierze wracający z frontu, potrafili na przykład rzucać się na ziemię z powodu nieistniejącego samolotu, rzekomo dokonującego ataku. To coś w rodzaju "flashbacków", czasem bardzo ale to bardzo realnych i trwających nie chwile ale nawet kilkanaście sekund. Do tego pojawiały się koszmary, uczucie spadania i inne tego typu odczucia. Wszystkie przerażająco realistyczne. Było jeszcze wiele innych rzeczy, ale to nie czas i miejsce aby je tu opisywać.
Takie stany miałem przez kilka miesięcy, później przyszła depresja z której z mozołem się wygrzebywałem, ale po wyjściu z niej już takie doświadczenia się nie powtórzyły.
Tak więc sądzę, że część tych doświadczeń które poruszała audycja można zlokalizować w swojej głowie. Oczywiście nie podważam wszystkich doświadczeń, nawet bym nie śmiał, jednak co do pewnej części to miałbym wątpliwości, bo wiem już z autopsji jak realne mogą się wydawać te doświadczenia.
Dzięki Iv, to wasza audycja, ja tylko byłem przekaznikiem. Aha dodaj jeszcze 2 uzytkowników, razem 524 bo u mnie w szczycie było 48 słuchaczy. Wczoraj juz nie napisałem na czacie bo padłem ze zmęczenia na podsumowaniu audycji :).
YuBy liczyłem tylko słuchaczy Radia Paranormalium, bo nie mam dostępu do statystyk Twojego radia. Więc skoro u Ciebie w szczytowym momencie było 48, to dodając 522 wychodzi 570 :)
Byłeś świadkiem zagadkowego zjawiska? Jeśli tak, poinformuj nas o tym już dziś! Czekamy na relacje współczesne oraz z lat ubiegłych. Na życzenie świadka zapewniamy pełną anonimowość!
UWAGA: Nie odbieramy połączeń z numerów zastrzeżonych