Zastanawiam się na ile moja historia ma związek z demonologią a na ile jest to coś innego, bo szczerze mówiąc nigdy nic dziwnego (prócz gasnących na ulicach rzędów latarni, co jest pewnie zbiegiem okoliczności) mi się nie zdarza. Rzecz miała się jakiś czas temu. Bodaj w styczniu. Wynajmuje pokój w Warszawie. Pewnej, chłodnej nocy nie mogłem zasnąć, wiercąc się z boku na bok. Kiedy tylko zamknąłem oczy, pod powiekami, zamiast zwykłej ciemności, wylewał się deszcz kolorów. Trwało to jakiś czas. Dziś nie umiem powiedzieć już czy było to kilka, czy kilkanaście minut. W każdym razie w pewnym momencie poczułem czyjąś wyraźną obecność. Nie tyle, kogoś zauważyłem, co miałem świadomość, że ktoś jest w pokoju. Jest na tyle mały, że mogę go ogarnąć wzrokiem. Nikogo tam nie było. Z opowieści słyszałem, że tak może objawiać się wizyta ducha, lub czegoś tam innego. Nie wiem czy powinienem się bać. W każdym razie nie bałem się. Byłem zmęczony i nie miałem ochoty na jakiekolwiek wizyty w środku nocy. Wiem, że to brzmi banalnie, ale tak wtedy pomyślałem. Wyobraziłem sobie, że moja energia tworzy klosz ochronny, którego zadaniem miało być odizolowanie mnie od tego typu bodźców i pozwolenie mi zasnąć w spokoju. Mam pewne doświadczenie z uwalnianiem energii, mimo to nie wiem na ile udało mi się, a na ile wmówiłem sobie, że tak można jej użyć. W każdym razie w chwilę później rozległ się huk. Podniosłem się z łóżka i powinienem być przerażony, a ja zakląłem tylko pod nosem idąc do włącznika światła. Nie macie pojęcia jakiego szoku doznałem, kiedy odkryłem źródło hałasu. Był nim mój pad od kompa. Trzeba wam wiedzieć, że zanim znalazł się na podłodze, leżał na parapecie. Za stosem pudełek z grami komputerowymi, przyborami toaletowymi i różnymi pierdołami, jakie tam trzymam. Podkreślam za. Nie leżał na brzegu, więc nie mógł się zsunąć. Nie mógł też być popchnięty, bo inaczej spadłby biorąc ze sobą przybory toaletowe. Jedyny sposób w jaik można było go zrzucić w taki sposób by nie poruszyć nic innego, to wziąć w dłoń, przenieść nad resztą i po prostu zrzucić. Myślę, że tak też się stało. Kontroler huknął o kaloryfer znajdujący się pod parapetem, a następnie wylądował na ziemi. Zasnąłem potem spokojnie i spałem do południa. Mój współlokator wrócił następnego dnia po 23. Zapytany czemu tak późno, powiedział, że był na policji. W lasku niedaleko naszej kamienicy znalazł trupa. Jakiś bezdomny zamarzł na śniegu. To w zasadzie druga sytuacja, kiedy ktoś mnie odwiedza. Myślę, że mam jakieś predyspozycję do widzenia takich "rzeczy". Nie wiem tylko w jaki sposób to rozwijać. Jeśli ktoś ma jakieś rady chętnie wysłucham.
Byłeś świadkiem zagadkowego zjawiska? Jeśli tak, poinformuj nas o tym już dziś! Czekamy na relacje współczesne oraz z lat ubiegłych. Na życzenie świadka zapewniamy pełną anonimowość!
UWAGA: Nie odbieramy połączeń z numerów zastrzeżonych