Nie mam nic do powiedzenia na temat elfów, ale weźmy na tapetę krasnoludki. W świetle dzisiejszej wiedzy chyba śmiało można powiedzieć, że u podstaw legend o krasnoludach (wolę to określenie, bo jest pozbawione zbędnej infantylności) leżą schorzenia genetyczne lub chormonalne objawiające się karłowatością. Chyba łatwo sobie wyobrazić, że w zamierzchłych czasach przed wiekami średnimi, kiedy gęstość zaludnienia była niewielka a związki małżeńskie miały na celu łączenie majątków, znacznie częściej niż dziś dochodziło do zbliżeń ludzi o dużym stopniu pokrewieństwa, a co za tym idzie, rodziły się dzieci z wadami genetycznymi. W połączeniu z niskim poziomem nauki i mnogością zabobonów, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że ludzi dotkniętych nanosomią uznawano za przeklętych, poczętych przez diabła itp. W odpowiedzi na szykany mogli forsować się ucieczką w odludne miejsce (np.góry) gdzie z czasem stworzyli własną osadę. Masowe upośledzenia? Jak dziś wiemy, karłowatość jest dziedziczna, więc jeśli oboje rodziców było karłami, to prawdopodobieństwo wystąpienia tej cechy u potomstwa jest bardzo wysokie. Jeśli teraz jakiś kupiec przypadkiem natknie się na taką osadę, to pewne jest, że w najbliższym szynku przy kuflu miodu nie omieszka opowiedzieć o wiosce małych, wrogo nastawionych istot. Trzeba pamiętać, że na przestrzeni wieków przekaz ulega ewolucji i zniekształceniu, krasnoludy zyskują magiczne moce a ich lepianki przeradzają się potężne podziemne miasta-kopalnie. Niemożliwe?
Byłeś świadkiem zagadkowego zjawiska? Jeśli tak, poinformuj nas o tym już dziś! Czekamy na relacje współczesne oraz z lat ubiegłych. Na życzenie świadka zapewniamy pełną anonimowość!
UWAGA: Nie odbieramy połączeń z numerów zastrzeżonych