Jesteś studentem astronomii i mówisz, że "raczej, nie możemy być oszukiwani", "spłonie za miliardy lat", oraz o "pewnych reakcjach jądrowych"?
Używam wyrażeń kolokwialnych, ponieważ nienawidzę szafować terminami których zwykły człowiek i tak nie zrozumie. Pisząc, że spłonie, próbuję jedynie zobrazować jak taki proces można by sobie wyobrażać... I nie sądzę również, by Pan Kowalski chciał czytać o cyklu protonowo-protonowym, czy węglowo azotowym. Wystarczy wspomnieć, że chodzi o reakcje jądrowe.
Po pierwsze powinieneś być pewny, że nie jesteśmy oszukiwani, bo to nie jest kwestia wiary tylko wyliczeń
Szczerze? Każdy szanujący się naukowiec,myśliciel czy inny badacz Wszechświata odpowie Ci, że się mylisz. Wiesz dlaczego? Ano dlatego, że niczego nigdy nie możemy być pewni. Teorie fizyczne mają zgadzać się z rzeczywistością, ale nie znaczy to, że są poprawne w sensie "rzeczywistym". One po prostu dają wyniki zgodne z doświadczeniami. Dlatego nie możemy mówić, że teoria jest prawdziwa - chyba, że dodamy - jest zgodna w sensie matematycznym. Wtedy nie mam zastrzeżeń
Nie "spłonie" za miliardy lat, tylko prawdopodobnie za ok 4 mld. stanie się niezdatna do życia
Tak jak wyżej napisałem, mam na myśli przebieg zjawiska. Pisząc, że nic nam nie grozi chciałbym po prostu uspokoić założyciela tematu. Wszak 4mld lat (jeśli to prawda) to istna wieczność w skali życia ludzkiego.
Równie dobrze może mieć swoje bardziej złożone cykle aktywności, które mogą osłabiać warunki życia na ziemi w mniejszej amplitudzie czasu.
I może tak być, bo dlaczego by nie
Wszechświat jest ogromny i wszystko jest możliwe (taką mam nadzieję)
Pozdrawiam